sobota, 30 maja 2015

Rozdział 44

Perspektywa Janka

- Jak ją dotkniesz do nogi z dupy Ci powyrywam i tak Ci tutkę obiję, że własna matka Cię nie pozna. Ty cholero jedna, wypierdalaj stąd bo Cię zabiję. 
- Co się dzieje? - usłyszałem głos Pauliny
- On Cię dotykał tak jak mogę tylko ja. Zaraz mu ukręcę te łapy. 
- Janek ogarnij się. 
- Co Ty gadasz?
- Tobie się to śniło. 
- Serio?
- Tak. Krzyczałeś, że zabijesz jakiegoś faceta. Jesteśmy w Twoim domu, w sypialni, w łóżku. Uspokój się. 
- Chodź tu do mnie. - rozłożyłem ręce aby przytulić dziewczynę
- Jestem przy Tobie. Nikt nie robi mi żadnej krzywdy mój książe. 
- Teraz jestem tego pewny. Ale ten sen był taki realistyczny, aż mnie ciary przechodzą. 
- Nie myśl już o tym i śpij. 
- Co ja bym bez Ciebie zrobił?
- Nie musisz o tym myśleć bo bardzo Cię kocham i nigdzie się nie wybieram. A teraz dasz mi już spać?
- Tak, śpij sobie. I przepraszam, że Cię obudziłem. 
- Nic się nie stało. Śpij dobrze. 
- Dobranoc. 
Po chwili dotarło do moich uszu delikatnie pochrapywanie dziewczyny. Rozśmieszyło mnie to i z uśmiechem na ustach zasnąłem. 

Rano

- Co to tak pachnie? - spytałem się mojej ukochanej
- Mama pewnie robi dla nas śniadanie.
- Kochana.
- Tak samo jak Twoja. 
- Moja jest lepsza. 
- A w łeb chcesz? 
- Nie, dziękuję.
- To dobrze. Bo własna mamusia by Cię nie poznała.
- I poślubiłabyś mnie takiego brzydkiego?
- No nie wiem. - zrobiło mi się przykro - Oczywiście, że tak. Bo masz bardzo dobre serducho i jesteś wspaniałym człowiekiem. 
- Ale nie uszkodzisz mojej pięknej twarzy?
- Na razie nie zasłużyłeś na to. 
- Cieszę się. To idziemy na dół?
- Tak bo jestem strasznie głodna. 
- To mnie nie zjedz. 
- Nie pojadałabym sobie. Sama skóra i kości. 
- Niebawem będą tu mięśnie.
- Ja to Twoje niebawem już znam. Prędzej ja będę miała kaloryfer na brzuchu niż Ty bicka. 
- No wiesz co?! Tak we mnie nie wierzyć.
- Ja wierzę w Ciebie tylko Cię znam. I wiem, że zanim się weźmiesz do roboty to minie kilka dobrych miesięcy. 
- Dzieci, chodźcie na dół. Mam do Was ważną sprawę. - przestraszyliśmy się trochę więc zbiegliśmy szybko na dół
- O co chodzi? - spytałem się mamy Pauli
- Nie ma Oli.
- Sprawdzała Pani wszystkie pomieszczenia? 
- Tak. Oleńka znikła, przepadła jak kamień w wodę. 
- Znajdziemy ją. Ma Pani jakieś aktualne zdjęcie małej?
- Tak, zaraz je znajdę. 
- Dobrze, to my idziemy się przebrać i naszykować do wyjścia. 
- Tylko zejdzie zaraz na śniadanie.
- Oczywiście. 
Zebraliśmy się szybko, chyba najszybciej w życiu. W przyśpieszonym tempie zjedliśmy śniadanie i wybiegliśmy z domu. Wzięliśmy w międzyczasie zdjęcie Oli i skierowaliśmy swoje kroki do samochodu. Po chwili byliśmy już w drodze na komisariat policji. Zgłosiliśmy zaginięcie mojej siostry. Powiedzieli, że zaczną jej szukać ale wiedziałem, że Paulina im nie wierzy. Zaczęliśmy więc szukać jej na własną rękę. Zaczęliśmy od galerii handlowych. W tym czasie jej mama obdzwaniała wszystkie szpitale w mieście. Następnie znaleźliśmy się w naszym parku. Już mieliśmy go opuszczać gdy na ławce ujrzeliśmy osobę podobną do Oleńki. Podbiegłem tam szybko.
- Paula, to ona! - krzyczałem do mojej dziewczyny
- Mała, czemu uciekłaś? - spytałem się dziewczynki 
- Wy mnie nie lubicie. Nie rozumiem po co tu jestem. 
- Twój dziadek umiera, Twoja mama chciała go odwiedzić więc tu przyjechała. A ja jeszcze nie miałem okazji Cię poznać. Więc nie mów, że Cię nie lubię. A Twoja siostra i mama bardzo Cię kochają. Zresztą posiedź tu z Pauliną a ja zadzwonię do Twojej mamy bo bardzo się denerwuje i martwi o Ciebie. 
Zostawiłem dziewczyny razem i wybrałem numer do ich mamy.
- Proszę Pani, Ola się znalazła.
- O matko! To dobrze. Gdzie była?
- W parku niedaleko naszego domu. Za jakieś dwadzieścia minut będziemy. 
- Dziękuję Wam bardzo. 
- Nie ma za co. - rozłączyłem się
- Dziewczyny, wracamy do domu i to raz dwa. Bo zimno jest. 
W tym momencie Paulinka ściągnęła swoją bluzę i dała Oli. Ja jako gentelman dałem mojej dziewczynie moją bluzę. Chciała mi ją oddać lecz protestowałem. W końcu ją ubrała. Wyglądała zabawnie a zarazem uroczo. 
- Szybciej drogie Panie bo ja tu marznę. 
- To biegnij do domu. Nam jest ciepło. 
- Ale Wam dobrze.
- Ok, pójdziemy szybciej. Żebyś się mi tu nie rozchorował. Bo nie ma nic gorszego niż chory facet w domu. Pilota mu podaj, przykryj kocem, herbatę zrób. Lataj wokół niego bo taki obłożnie chory jest i tyłka nie może ruszyć. 
- Coś w tym jest misia. A jak będę chory to zajmiesz się mną?
- Oczywiście, że tak. Albo zawiozę Cię do Twojej mamy. 
- Nie, tylko nie to. Ona nie da mi leżeć.
- Ze mną też nie będzie leżenia cały dzień.
- Ale wolę spędzać czas z Tobą. 
- Awww, to takie słodkie. A co z Twoją siłownią? 
- Nic.
- To może ja Ci trening zorganizuję, co?
- Poproszę. 
- Dobrze. Wyćwiczę Cię tak, że przez problemu będziesz nosić mnie na rękach. 
- Wszystko robisz pod siebie?
- Nie. Ale za jakiś czas ten trening zaowocuje siłą oraz lepszym samopoczuciem. Uwierz mi. 
- Długo tak będziecie jeszcze stać pod tymi drzwiami? - naszą rozmowę przerwała Ola
- Nie, już idziemy. A Ty biegnij do mamy i ją przeproś. - powiedziała Paulina - Jak wejdziemy do domu to chodź na górę. Muszę Ci coś powiedzieć. 
- Zaczynam się bać. - powiedziałem gdy wchodziliśmy po schodach - O co chodzi?
- No bo robiłam badania, tak? I...
- I co? - ponaglałem dziewczynę
- Muszę zrobić dokładniejsze badania ponieważ mogę mieć nowotwór. Lekarze wykryli jakiś guzek. Ale nie wiadomo czy jest złośliwy. - moja dziewczyna się rozpłakała
- Kochanie, cokolwiek by się działo będę przy Tobie. Ale wierzę w to, że jesteś zdrowa. - przytuliłem ją mocno - A kiedy masz te badania?
- Jutro o 10. 
- Pójdę z Tobą. 
- Dziękuję. 
- Zostań tu. Ja zaraz wrócę. 
- Tylko nie mów nic mamie, błagam.
- Nie powiem. Idę po żelki. 
- Kocham Cię bardzo. 
- Ja Ciebie też. Połóż się skarbie. 
Zszedłem na dół, wziąłem jedzonko i poprosiłem naszych gości, żeby zajęli się sami sobą. Wróciłem szybciutko do Pauli i przytuliłem się do niej. Ona wtuliła się we mnie i szlochała w moją koszulkę. Leżeliśmy tak a ja myślałem o tym co będzie jeżeli ona będzie miała raka i umrze. Ja tego nie przeżyje. Tak bardzo ją kocham. Chcę wziąć z nią ślub, mieć dzieci i zamieszkać w naszym wspólnym domu. Nie chcę żeby ona chorowała. To za dużo dla mnie. Zawsze miałem spokój w życiu a tu nagle wszystko się poprzewracało do góry nogami. Leżeliśmy tak wtuleni w siebie. Paulinka się już uspokajała a ja robiłem wszystko by również opanować emocje. 
- Co mogę dla Ciebie skarbie zrobić?
- Zabijesz mnie jak Ci powiem.
- Nie zrobię tego i mów. 
- Pójdziesz kupić świeże truskawki?
- Serio?
- Tak, mam taką zachciankę. To pójdziesz?
- Ok, już się zbieram. A Ty popraw makijaż, uśmiech na buzię i wszystko będzie dobrze. - dałem jej buziaka - Za pół godziny jestem z powrotem. 
- Będę czekać. 
Wyszedłem z domu zostawiając Paulę pod opieką jej mamy, której powiedziałem, iż dziewczyna zasnęła. Chciałem by miała trochę spokoju.

Perspektywa Pauliny 

Jaś poszedł do truskawki a ja leżałam i myślałam co to będzie jeżeli okaże się, że naprawdę jestem chora. Ja się załamię wtedy. A co będzie z Jankiem? Widzę, iż jest teraz smutny i ledwo sobie radzi z myślą, że może mnie stracić. Błagam żeby to nie była prawda. Chcę być zdrowa. Wierzę w to, iż ten guz nie jest złośliwy i nie zagraża mojemu życiu. Mam takie plany na przyszłość. A nagle wszystko legło w gruzach. Ja wiem, że dziadek jest chory. Ale czemu ja? Jestem jeszcze młoda, tyle życia przede mną. Mam wrażenie, że to wszystko to jakiś cholerny koszmar z którego nie mogę się wybudzić. A za jakiś czas wszystko zniknie oraz nie będę miała żadnego guzka w ciele. Uszczypnęłam się właśnie bardzo mocno i oprócz bolącego śladu nic się nie zmieniło. Znajduję się na łóżku, wyglądam jak potwór a moje życie jest w cholernej rozsypce. Dobrze, iż mam Jaśka przy sobie. Bez niego nie poradziłabym sobie. Wiem, że bardzo mnie kocha i mogę na niego liczyć w tej ciężkiej dla nas sytuacji. Postanowiłam nie mówić nic mamie póki nie będę mieć pewności czy choruję na nowotwór. Tak będzie lepiej. Ja będę spokojniejsza a mamusia ma już wystarczająco dużo zmartwień. Choroba dziadka, niesforna młodsza córka. Nie mogę jej dobijać, nie teraz. Ona sobie niczym na to nie zasłużyła. Wystarczająco dużo w życiu już przeszła. Z moich oczu znowu wydostały się łzy. Jest to silniejsze ode mnie. Jedynie w taki sposób pozbywam się uczuć z głębi serducha. Leżałam tak i czekałam na powrót mojego chłopaka. Długo oczekiwać nie musiałam. Po kilku minutach pojawił się z bitą śmietaną, cukrem i miską pełną truskawek. 
- Już jestem skarbie. 
- Słyszałam jak szedłeś po schodach. Co u mamy i Oli?
- Rozmawiają. Pewnie Twoja mama tłumaczy jej, że źle się zachowała rano. 
- To dobrze, ja już jej nagadałam na polu wystarczająco. 
- Widziałem, ewidentnie się Ciebie bała. 
- Wiesz, może trochę przegięłam ale naprawdę się zdenerwowałam i martwiłam o nią. Gdybyśmy jej nie odnaleźli to nie wybaczyłabym sobie tego. 
- Na szczęście odnalazła się. A teraz przestań o tym myśleć o wcinaj. - podstawił mi pod nos owoce 
- Dziękuję. 
- Za co?
- Za owoce, za wsparcie, za to, że jesteś. Kocham Cię bardzo. 
- Paula Ty będziesz żyć, rozumiesz? Nie pozwolę na to żebyś odeszła. 
- Skąd Ty?
- Wiem kiedy się denerwujesz. Wtedy pukasz tak paznokciami w nogi. 
- Czytasz ze mnie jak w otwartej księgi. 
- Jeszcze nie znam Cię tak dobrze. Ale niektóre zachowania rozpoznaję. Nie oszukasz mnie, że nie jesteś smutna albo zła bo ja to widzę. 
- To dobrze, chyba. A truskawki są pyszne. 
- Cieszę się, że Ci smakują. 
- Ty też jedz. - zaczęłam karmić Jaśka 
- Bardzo dobre. - zaśmiał się, wziął truskawkę do ręki, nałożył na nią bitą śmietanę i ubrudził mi nią twarz
- Teraz to zacząłeś wojnę. - oddałam mu 
- Tak pogrywasz? Ok, - wiedziałam, że zaraz będę cała w śmietanie
Stało się to czego się spodziewałam. Cała moja twarz była bitej śmietanie. A Jaś zadowolony z siebie jadł dalej truskawki.
- Mam ochotę wytrzeć się w Twoją koszulkę ale chyba ją oszczędzę. 
- Dziękuję bardzo, że jesteś taka łaskawa. - ta ironia mnie kiedyś dobije - A śmietana z Twojej twarz również jest bardzo smaczna.
- Ale Ty dziwny jesteś. Siedź tu i nie zjedz wszystkiego a ja idę przemyć twarz bo o maseczce z bitej śmietany jeszcze nie słyszałam.
- Dobrze. 
Wyszłam z pokoju mając nadzieję, że nie natknę się na mamę. Nie mam ochoty z nią rozmawiać, nie jestem gotowa by udawać, iż się nie denerwuję. Przeszłam więc po cichu do łazienki, przemyłam twarz i w ekspresowym tempie wróciłam do sypialni. Nie uwierzycie do ten baran wymyślił. Tak głupi to tylko on może być. Leżałam z podwiniętą koszulką i układał serduszko z truskawek na moim brzuchu. No nie mogę, zaraz padnę ze śmiechu. Janek zawsze coś odwali. 
- Co Ty robisz? - spytałam się 
- Cśśś, nie ruszaj się bo zepsujesz moją pracę. 
- Czemu marnujesz truskawki?
- Nie marnuję. Zaraz nałożę na nie śmietanę, posypię jeszcze cukrem i zjem. 
- Żartujesz?!
- Nie, mówię bardzo poważnie. 
- Głuptasie Ty mój. Z Tobą zawsze jest zabawnie. 
- I za to mnie kochasz.
- Po części. I pośpiesz się, plecy mnie już bolą. 
- Dobrze mordko. Daj mi jeszcze chwilę. 
Po kilku minutach truskawkowe serce zdobiło brzuch. Jaś zrobił zdjęcie na pamiątkę i zaczął wcinać. Musiał położyć swoje ręce na moim brzuszku ponieważ ciągle się śmiałam i nie mógł. Po jakiś dwudziestu minutach nie było na mnie ani jednego owocu. A bita śmietana, która pozostała została zlizana przez Janka. Było to bardzo dziwne lecz miłe uczucie. Gdy mogłam już zakryć cały swój tułów bluzką dotarło do nas wołanie.
- Zapraszam na obiad! - aż mi się głupio zrobiło
- Dobrze mamo, zaraz będziemy. - krzyknęłam i wstałam z łóżka - Ani słowa o jutrzejszych badaniach bo zabiję. - wyszeptałam do ucha Jaśka 
- Oczywiście. - posłał mi jeden ze swoich popisowych uśmiechów
Wzięłam jeszcze kilka głębokich wdechów na uspokojenie i wyszliśmy z pokoju aby udać się na dół i zjeść posiłek. 


I jak się podoba rozdział mordki? Myślicie, że Paulina jest chora? A co z końcówką rozdziału i akcją z truskawkami, spodobała się? Bo ja sporo się uśmiałam jak ją pisałam. 

Pozdrawiam mordki <3

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 43

Perspektywa Janka

- Czy teraz, przez cały pobyt Twojej mamy tak mało czasu będziemy mieć dla siebie? - spytałem smutno
- Mam nadzieję, że nie. Wiesz, dziś jest ich pierwszy dzień tutaj. Trzeba im dać trochę czasu żeby się zaaklimatyzowały. Nie
- Nie chcę mijać się z Tobą, nie móc pocałować Cię bądź przytulić.
- Też tego nie chcę kochanie. Będziemy zachowywać się normalnie a mama i Ola muszą to zaakceptować. 
Leżeliśmy tak sobie razem, wtuleni w siebie. Chciałem żeby czas się zatrzymał i ta chwila trwała wieczność. Mając Paulinę przy sobie czuję się bardzo szczęśliwy. Mógłbym tak leżeć godzinami, wiedząc, że jest przy mnie mój największy skarb. Nawet nie skupiałem się na filmie, nie był on najważniejszy w tym momencie. Paula zaś była wpatrzona w ekran i płakała mi w rękaw. O cholera! Mam nadzieję, że to z powodu filmu. 
- Mysza, czemu płaczesz?
- Tak mi smutno. Ten film opowiada o parze poważnie chorych nastolatków. Zakochują się w sobie. I w pewnym momencie okazuje się, że chłopaka ponownie zaatakował rak, całe jego ciało. - znowu się rozpłakała - To mi przypomniało o dziadku.
- Cśśś, wszystko jest dobrze. Nie płacz już. - robiłem wszystko by ją uspokoić 
- Obiecasz mi coś?
- Tak.
- Jakby, któreś z nas było chore to będziemy ze sobą do końca.  
- Obiecuję Ci to skarbie, będziemy razem do ostatnich chwil. 
- Dziękuję, kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - pocałowałem ją - A teraz uśmiech widzę i oglądaj film póki jesteśmy sami. 
Moja dziewczyna znów zajęła się filmem a ja cieszeniem się jej bliskością. Niestety tą cudowną chwilę przerwało moje burczenie w brzuchu. 
- Czemu nie mówiłeś, że jesteś głodny?
- Tak byłaś zapatrzona, iż nie chciałem Ci przeszkadzać. 
- Hahaha, no wiesz co. Nie będziesz mi tu głodował. Wstajemy i robimy razem obiad. Mam super pomysł. 
- Jaki?
- Makaron z musem truskawkowym. 
- Pychota. 
- To poszukaj makaronu, wyjmij garnek i wstaw wodę żeby się gotowała. A ja zajmę się owocami. 
Po kilkuminutowych poszukiwaniach znalazłem odpowiedni makaron oraz garnek. Nalałem do niego wody, posoliłem wodę i postawiłem na kuchence. 
- Mogę Ci w czymś pomóc? - spytałem się dziewczyny
- Nie dziękuję. Lepiej pilnuj makaronu, żeby nie wykipiał. I nie rozgotuj go. 
- Ok. 

Pół godziny później

- Gdzie one są. - Paula powiedziała chyba do siebie
- Zadzwoń do mamy i się spytaj. - podpowiedziałem jej
- Masz rację. To ja idę zadzwonić a Ty sobie nałóż i jedz. 
Po 5 minutach Paulina siedziała ze mną przy stole?
- I gdzie są?
- Poszły do jakiejś galerii. Na szczęście dałam mamie karteczkę z adresem więc o ich powrót nie muszę się martwić. 
- To dobrze. Zajmij się jedzeniem a nie grzeb tak w talerzu. 
- Ale mi się nie chce jeść.
- Paulina...
- No dobra, już jem. 
- Ja Ci coś mówiłem. Za dużo schudłaś i masz jeść normalnie teraz. 
- Niebawem wrócę do normalnej wagi. 
- Mam taką nadzieję. 
- I jak? Smakuje Ci?
- Jest pyszne. A kiedy będziesz robić tą szarlotkę?
- Może jutro. Dziś mi się nie chce. 
- Takiego mi smaka na nią zrobiłaś, że masakra.
- To musisz się powstrzymać. Nie możesz zjeść jej całej.
- Wiem i będę się starał. Może nagramy dziś kolejny filmik? Bo mam nową klawiaturę i myszkę. Można by to wrzucić na YouTube'y. 
- Dobra, to przygotuj wszystko a ja idę się przebrać. 
- Jak będziesz gotowa to przyjdź do pokoju. 
- Ok. 
Poszedłem rozstawiać lampy, ustawić kamerkę oraz przygotować wszelkie pogramy do nagrywania obrazu oraz dźwięku. Przemyłem jeszcze zęby, żeby nie było, iż znajdują się na nich resztki obiadu. Gdy wróciłem do pokoju Paula już w nim była. 
- To gdzie masz te sprzęty?
- Tamte dwa pudła. - wskazałem na kartony stojące w kącie 
- Przynieś je tu i można nagrywać. 
- Gotowa?
- Tak. Ale pośpiesz się. Trzeba skończyć zanim dziewczyny wrócą.
- Dobra. 

Pół godziny później

- Dziękujemy Wam bardzo za oglądanie, jeżeli się podobało to zostawiajcie łapki w górę i komentarze. - kończyłem właśnie odcinek
- Mamy to już z głowy. Pozostało zmontować odpowiednio i wrzucić na Tuby. 
- A kiedy się tym zajmiesz?
- Może w nocy, wtedy będę mieć spokój. 
- Dobra. Dam dziś mamie i siostrze prezenty. 
- A mogę się do Ciebie przyłączyć?
- Oczywiście, że tak. Jak wrócą i zjedzą to je dostaną. 
- Spoko. 

Pół godziny później
Perspektywa Pauliny

- I jak po wizycie u dziadka? - spytałam się mamy
- Źle z nim, widać to na odległość. Przy Oli udawał, że się dobrze czuje.
- Wiem, przy mnie próbował tak samo ale go rozgryzłam i rozpoznaję kiedy udaje.
- To przykre, iż tak mało czasu mu zostało. Jak się babcia trzyma?
- Byliśmy u niej z zakupami i nie było najgorzej. 
- Może ją jutro odwiedzę.
- Pewnie się ucieszy. A teraz siadajcie i jedzcie. Smacznego życzę. 
- Dziękujemy. 
- Janek, pozwól na chwile. - powiedziałam do mojego chłopaka
- O co chodzi?
- Chodź na górę. - złapałam go za rękę i prowadziłam - Ty dasz mamie bransoletkę a ja Oli kolczyki. Ale są od nas, rozumiemy się?
- Dobrze słonko. Na pewno się im spodobają. 
- Mam taką nadzieję. A teraz chodź tu do mnie. 
- W jakim celu?
- Mam ochotę Cię pocałować. 
- To czekam. - położył ręce na moich biodrach i uśmiechnął się
Zaczęłam więc zbliżać swoją twarz i musnęłam delikatnie jego wargi. Chciałam się oderwać od chłopaka a on mi na to nie pozwolił przytrzymując moją głowę. Po chwili nasz pocałunek zmienił się w bardziej namiętny. Gdy brakowało nam już tchu oderwaliśmy się od siebie z uśmiechami na ustach.
- Chodź, idziemy na dół. 
- Z Tobą nawet na koniec świata. 
- Czy mój Romeo mógłby w końcu ruszyć swój zgrabny tyłeczek?
- Już się robi. - zaczął tańczyć
- Nie o to mi chodziło tępa pało. Widzę Cię już na schodach. 
- Tak jest Pani generał! - ja go kiedyś zabiję, on mnie zamęczy swoim zachowaniem
Po chwili byliśmy już na dole. 
- Mamy dla Was małe upominki. Proszę Ola to dla Ciebie. - wręczyłam siostrze pakunek
- A to dla Pani. - Janek podał torebkę z prezentem mojej mamie
- Paula, jakie śliczne. Dziękuję! - wykrzyczała moja siostra i podbiegła żeby mnie przytulić
- Puść mnie już bo żebra mi połamiesz. Cieszę się, że się spodobało. 
- Dzieci, nie musieliście tyle wydawać. - zaczęła moja rodzicielka
- Podoba się?
- Tak, bardzo.
- To się cieszymy. - Jaś i ja uśmiechnęliśmy się
- A my nic dla Was nie mamy.
- Sam Wasz przyjazd jest wystarczającym prezentem. 
- Trochę mi głupio. 
- Niepotrzebnie. 
- My już pójdziemy się położyć. Wiecie, męczący dzień.
- Oczywiście. To logiczne. Gdybyście czegoś potrzebowały to mówcie. 
- Dziękujemy bardzo ale wszystko mamy. Możecie zająć się sobą. 
- Ok. - Janek zrobił swoją popisową minę à la pedofil i zaprowadził mnie do naszej sypialni - To na co przeznaczymy ten czas?
- Na pewno nie na to co chodzi Ci po głowie zboczeńcu.
- A taką miałem nadzieję, że się poprzytulamy. 
- Tylko tyle?
- Tak.
- Jakoś Ci nie wierzę. Jesteś facetem, nie możliwe żebyś nie myślał o "zaliczeniu mnie" - rękami zaznaczyłam cudzysłów
- Skarbie, kocham Cię i chcę żeby nasz wspólny pierwszy raz był wspaniały oraz pełen miłości. Nie będę naciskać na Ciebie. Poczekam tyle ile będzie trzeba.
- Bardzo Cię kocham. 
- To co? Poleżymy sobie razem?
- Z Tobą zawsze. 

Perspektywa Janka 

- Chodź tu do mnie maleństwo Ty moje. - powiedziałem do mojej dziewczyny 
- Odezwał się wielkolud. 
- No wiesz co.
- Żartuję przecież, nie fochaj się. 
- A co ja baba jestem żeby fochy strzelać?
- Sam niedawno mówiłeś, że jesteś dziewczęcy. 
- Ups, zapomniałem. - oboje zaczęliśmy się śmiać
I gdy nastała błoga dla naszych uszy cisza musiałbym nie być sobą, gdybym jej nie przerwał. Zacząłem łaskotać Paulinę. Dziewczyna śmiała się tak, że pewnie w całym domu było ją słychać a ja nie chciałem przestawać. To jak wiła się pod moim dotykiem było bardzo zabawne i również zacząłem się śmiać. Po jakiś 15 minutach dokuczania dziewczynie odpuściłem i położyłem się koło niej. 
- Jak Twój bok?
- Jak widzisz już lepiej. Siniak już prawie znikł i prawie mnie nie boli. 
- I pomyśleć, że masz to przeze mnie.
- Nie przez Ciebie tylko przez mój charakterek. To moja wina, że doszukuję się wszędzie drugiego dna. A po za tym porywam się z motyką na słońce. Mam trochę siły w rękach ale nie uniosę każdego pudła. To było ewidentnie za ciężkie dla mnie. 
- Czemu to robisz?
- Co?
- Znowu robisz wszystko żebyś to Ty była winna. 
- Robię to nieświadomie. Tak już mam.
- Trzeba nad tym popracować. Nie możesz się za wszystko obwiniać.
- Ty nic nie rozumiesz. To dzieje się u mnie automatycznie i jest to spowodowane tym jak traktował mnie ojciec. 
- Rozumiem i chcę Ci pomóc. Chcę jak najlepiej dla Ciebie. Zrobię wszystko żebyś nie obwiniała się za całe zło. 
- Dziękuję i przepraszam. Nie powinnam się złościć. 
- Nie myśl już o tym skarbie. A tak zmieniając temat planowałaś jakoś swój ślub oraz wesele?
- A co to Pana zebrało na takie poważne tematy?
- Tak jakoś. Opowiedz mi. 
- Chciałabym podjechać pod kościół w karecie, prowadzoną przez dwa białe konie. Kościół będzie całe przyozdobiony kwiatami podobnymi do tych w moim bukiecie.Chcę mieć piękną, rozłożystą białą suknię i długi welon a bukiet w odcieniach różu. Mój przyszły mąż ubrany będzie w elegancki garnitur w odcieniu czerni. Jego szyję ozdabiał będzie również czarny, wąski krawat. Podczas całej ceremonii będziemy przepełnieni radością. Przy składaniu sobie przysięgi uronimy kilka łez. Na naszych palcach znajdą się srebrne obrączki. Wesele odbędzie się w dworku. Podjedziemy pod niego tą samą karocę co pod kościół. Wszyscy goście będą robić nam zdjęcia oraz podziwiać nasz pomysł. Mój mąż wniesie mnie na sale. Przy wejściu tradycyjnie powitają nas nasi rodzicie chlebem i solą. Po wejściu na salę wypijemy szampana, wyrzucimy za siebie kieliszki i posprzątamy. Po tym będzie czas na składanie życzeń. Gdy już się to zakończy zjemy coś. Następnie będzie nasz pierwszy taniec z choreografią ćwiczoną przez kilka miesięcy przed ślubem. Sala będzie pokaźnych rozmiarów. Przy suficie będą podwieszone białe szarfy. Kolory panujące na sali to będą biały i srebrny. Będą okrągłe stoły. Na nich będą bukiety podobne do mojego tylko mniejsze oraz małe świece. Będziemy siedzieć wraz z rodzicami oraz świadkami. Całe wesele przetańczymy. Będą oczywiście zabawy dla gości i przekrój muzyki z różnych epok. O północy pokroimy ciasto a następnie wyjdziemy na zewnątrz aby podziwiać pokaz sztucznych ogni. Wszystko będzie kamerowane oraz fotografowane przez dwie różna osoby. Tak to sobie wyobrażam. 
- Jestem pod wrażeniem. Masz dokładny plan. I chciałbym go zrealizować. 
- Naprawdę? 
- Tak kochanie. Chcę żeby to był jeden z najlepszych dni w naszym życiu. 
- Kocham Cię skarbie. 
- Ja Ciebie też. 
- To może oglądniemy coś? 
- Tak, ale bez horrorów. 
- Oczywiście skarbie. To włączam jaką komedię romantyczną.
- Dobrze. Może pójdę po coś do przegryzienia.
- Tak, weź żelki i jakiś sok. Tylko szybciutko. 
- Oczywiście. 
Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie. Karmiliśmy się wzajemnie żelkami i cieszyliśmy się filmem. Przy każdej miłosnej scenie na naszej twarzy pojawiał się uśmiech bo mamy siebie i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy. 



Kolejny rozdział już za nami. Końcówka taka poważniejsza, mówi o ślubie. Bardzo dziękuję Alicji dzięki której ten rozdział powstał. Sporo mi ona pomogła. I nie wykłócaj się. Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał =)
Dziękuję za wszystkie komentarze oraz wyświetlenia =D

Pozdrawiam mordki <3

wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 42

Rano
Perspektywa Pauliny

- Dzień dobry kochanie. - wyszeptałam wtulona w mojego chłopaka
- Dzień dobry. - pocałował mnie w nosek - Jeszcze raz przepraszam Cię za to, że nie pomogłem Ci sprzątać. Wiem, że źle zrobiłem. 
- Ja uniosłam się trochę honorem bo mnie rozzłościłeś. Nie jestem bez winy. Proszę, nie rozmawiajmy już o tym. 
- To wstajemy?
- Nie chce mi się. Dobrze mi tu. 
- Mnie też. Lecz Twoja mama nie odbierze się sama z lotniska. A jest już 9.
- Wiem. Ale mi się tak nie chce. - ziewnęłam
- Chodź. Za oknem jest piękna pogoda. Aż chce się wyjść. 
- Podziel się tym optymizmem mordko. 
- A proszę bardzo. - wpił się w moje usta
- Zabrałeś mi wszystkie siły. - zaśmiałam się
- Zanieść księżniczkę na dół?
- Jeżeli to nie problem to poproszę. 
- Już się robi. - pomógł mi zejść z łóżka i wziął mnie na ręce
- Schudłaś coś. 
- Zdaje Ci się.
- Nie zdaje mi się. Jesteś lżejsza. A po za tym widziałem w nocy jak wystają Ci żebra. 
- Mam taką budowę ciała mordko. Nic mi nie jest. Choć może jem ostatnio mniej niż normalnie. 
- Muszę Cię przypilnować.
- Nie bój się. Moja mamusia tak mnie napcha jedzeniem, że mnie nie podniesiesz. 
- Bez przesady. Ja chcę mieć szczupłą dziewczynę. 
- Zapamiętam sobie. - chłopak postawił mnie na podłodze - To co będzie jak będę w ciąży?
- Nie rozumiem pytania.
- Przytyje, będę gruba. Po ciąży mogę do obecnej figury wrócić. Nie będziesz mnie wtedy kochać?
- Mój ty głuptasie. Wtedy będziesz matką mojego dziecka. Wydasz na świat naszego potomka. Jakbym mógł Cię nie kochać?
- Nie wiem co siedzi Ci w głowie więc pytam.
- Wtedy będę Cię kochać jeszcze bardziej, choć nie wiem czy to możliwe. I co? Aż tak Ci się śpieszy do macierzyństwa?
- Może nie chciałabym mieć teraz dziecka, lecz myślę o tym na poważnie. A Ty kiedy chcesz mieć dzieci?
- Przypominając sobie Twój plan za jakieś 5 lat. Tak wychodzi. Jak za 4 lata ślub to po roku dziecko. 
- Ślub zawsze można wziąć wcześniej.
- Paula...
- Ja nic nie mówiłam. Co robimy na śniadanie?
- Może tosty?
- Ok. To przygotuj ser a ja pokroję pieczywo. I wodę na herbatę wstaw. 
- Szynkę też wezmę do tostów. 
- Dobra, ale tylko dla siebie. 

Dwadzieścia minut później

- Hmmm, jakie dobre. - Janek zachwycał się jedzeniem
- Zwykłe tosty. 
- Bardzo smaczne. 
- Cieszę się. 
- O której będzie Twoja mama we Wrocławiu?
- Mówiła, że coś koło 13. 
- To trzeba być trochę wcześniej na lotnisku. Pomimo tego, że spędzimy tam pewnie trochę czasu. 
- Ile jedzie się stąd na lotnisko?
- Jakąś godzinkę.
- To przed 12 wyjedziemy. 
- Dobrze. Jak myślisz, kupić kwiaty Twojej mamie?
- Na pewno zrobi się jej miło. Ale Oli też coś kup, chociaż jednego kwiatka. Żeby się nie obraziła. 
- To wyjedziemy o 11:30 żeby zahaczyć o kwiaciarnię. 
- Ok. To ja idę się szykować pomału. 
- Ja też się wezmę do roboty. Wiesz, moja grzywka potrzebuje trochę czasu. 
- To zmykaj. Nie mam zamiaru czekać na Ciebie tak długo jak wczoraj.
- To mi pomóż. 
- W czym?
- W układaniu włosów. Z resztą sobie poradzę. 
- Jak będziesz gotowy to mnie zawołaj. Ja idę do łazienki.
- Dobra. 

Pół godziny później

- Paulina!
- Już idę. 
Weszłam do łazienki i zauważyłam rozczochranego Janka w bardzo fajnej koszuli. 
- Pomożesz?
- Oczywiście, że tak. Tylko musisz usiąść bo nie dosięgam. 
- To trzeba było rosnąć. 
- Ty cholero mała. 
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.
- To mnie już nie zaszkodzi. 
- Nie zgadzam się. 
- Masz prawo mieć swoją opinię i szanuję ją ale ja wiem swoje. 
- Muszę wpłynąć na Twoją wiedzę bo nie zdajesz sobie sprawy z tego jaka śliczna jesteś. - po tych słowach zarumieniłam się
- Może tak być? - spytałam się chłopaka podając mu lusterko
- Jest super. Dziękuję. - dostałam buziaka w policzek 
- Ile nam zostało do wyjazdu?
- Jakaś godzina. A co?
- Mam ochotę na lody a nie mamy w zamrażarce i myślałam o wyjściu do sklepu. 
- To idziemy, nie marnujmy czasu. A tak po za tym to fajnie wyglądasz. 
- Dziękuję. 
- Znieść Cię na dół czy zejdziesz sama?
- Pójdę sama. Jeszcze umiem chodzić.
- To wspaniale. Ale pośpiesz się. 

Dwadzieścia minut później

- Jasiek!
- Co?
- Poszukaj dużych lodów śmietankowych.
- W jakim celu?
- Zrobię szarlotkę na ciepło. Będą mi potrzebne. 
- Dobra. A loda już sobie wybrałaś?
- Tak.
- To spoko, ja też. Więc możemy już iść do kasy. 
- Tylko szybciutko. Żeby się nam lody nie roztopiły.
- Już biegnę. - wybuchłam śmiechem jak zobaczyłam tempo Janka, było identyczne jak u żółwia - Z czego się śmiejesz? - zapytał gdy byliśmy przed sklepem
- Z Ciebie, żółwiu Ty mój. - dałam mu buziaka w policzek i zabrałam się za jedzenie loda

Godzinę później
W drodze na lotnisko

- Kochanie, co się dzieje?
- Strasznie się denerwuję. Nie widziałam się z nimi od roku. 
- Wszystko będzie dobrze. Na pewno bardzo tęsknią za Tobą. 
- A co jeżeli nie?
- Nie możesz myśleć tak negatywnie. Nastaw się na miłe spotkanie z rodziną. 
- Chyba muszę tak zrobić.
- Nie chyba tylko na pewno. A teraz widzę uśmiech na Twojej buzi. 
- Proszę bardzo. - wyszczerzyłam się do niego
- Ale nie taki. Ja poproszę naturalny i spontaniczny uśmiech. 
- Nie gadaj tyle tylko mi coś zaśpiewaj. 
- Już się robi. - po chwili Jaś śpiewał wszystko co leciało w radiu
I tak nam zleciała podróż na lotnisko. Dotarliśmy o 12:30. Zostawiliśmy auto na parkingu i udaliśmy się do budynku lotniska aby oczekiwać tam na moją mamę oraz siostrę. 

Pół godziny później

- Janek! Wstawaj! To jest moja mama. 
- To idź do niej. 
- Bez Ciebie nigdzie nie idę. - pociągnęłam chłopaka za rękę
- Mamo! - zawołałam biegnąc w stronę kobiety - Tak miło Cię widzieć. 
- Córuś, jak Ty wypiękniałaś. 
- Mamo...poznaj Janka - pociągnęłam chłopaka za rękaw - To mój chłopak.
- Bardzo mi miło Panią poznać. - powiedział 
- Mi Ciebie również. - uśmiechnęła się do niego i podała mu rękę - Ola, co tak z tyłu stoisz?
- Bo się mną nie interesujecie. - powiedziała
- Chodź tu młoda. Stęskniłaś się trochę za starą siostrą?
- Tak. - wtuliła się we mnie - I nie jesteś stara. 
- Ok. To idziemy? - spytałam się całej gromadki
- Tak. 
- Janek, weź walizkę mamy, proszę. 
- Oczywiście słonko. - uśmiechnął się do mnie - Zapraszam piękne Panie do samochodu.
- Nie podlizuj się. 
- Ja tylko jestem miły. 
- Niech Ci będzie.
- Też Cię kocham. 
Tak, znowu się przekomarzamy. Nie możemy żyć bez tego. Jest to dla nas naturalne.
- Długo jesteście razem? - spytała mama
- Z tydzień będzie. Ale mieszkamy pod jednym dachem od dwóch tygodni. Janek przygarnął mnie zaraz po zdarzeniach z ojcem.
- Rozumiem. Widać, że bardzo się kochacie. - oboje się zarumieniliśmy 
- Ola, co tam u Ciebie? Jak Ci idzie w szkole?
- Wszystko ok. W szkole nuda i dużo nauki.
- Jak zawsze. W której klasie Ty już jesteś?
- W czwartej.
- O, to super. Masz jakąś przyjaciółkę?
- Tak. 
- Cieszę się. 
I nastała cisza. Już nie miałam pomysłów na ciągnięcie dalej rozmowy, żeby nie było sztucznie. A mama i Oleńka wydawały się być zmęczone. 
- Dzieci, gdzie mieszkacie? - spytała się mama 
- Wiesz, gdzie mieszka tata? 
- Tak. 
- Jakieś 20 minut drogi od niego. Pokażę Ci jego dom po drodze, za chwilę go zobaczysz. 
- A wiesz co u niego?
- Nie wiem. Ale chciał mnie przeprosić. Podobno zrozumiał swój błąd. 
- Jesteś gotowa mu wybaczyć?
- Nie. Kocham go ale bardzo mnie zranił. Jest dla mnie stanowczo za wcześnie. 
- To zrozumiałe. Zawieziecie mnie dziś do dziadka?
- Oczywiście, że tak. Proszę tylko powiedzieć kiedy. - Janek się wreszcie odezwał 
- Wezmę szybki prysznic, zjem coś na szybko i możemy jechać.
- Dobrze. 
I znów nastała cisza. 
- Mamo, tu jest dom taty. - pokazałam jej biały budynek
- Ładnie tu ma. 
- W sumie tak. 

Dwadzieścia minut później

- Gdzie mamy spać? - spytała mama
- Chodźcie za mną. - zaprowadziłam ich do pokoju - Mam nadzieję, że się podoba.
- Tak, jest super. 
- Na drugim końcu korytarza jest łazienka.
- Dziękuję. 
- Co powiecie na kanapki? Tak szybko na przegryzienie. A obiad będzie jak wrócimy. 
- Super. - powiedziała moja siostra
- To idę robić a Wy się tu spokojnie rozpakujcie. 
- Janek! Do roboty!
- Co znowu?
- Musimy zrobić kanapki dla naszych gości. 
- Nie chce mi się.
- Proszę. - przytuliłam się do chłopaka i dałam mu buziaka w policzek - Jesteś na mnie zły?
- Nie. Jestem tylko trochę zmęczony. 
- A pomożesz mi?
- Zawsze. 
- Dziękuję, kochany jesteś. 
- A dla nas też robimy kanapki?
- A co myślałeś? Oczywiście, że tak. 
- Już się bałem, iż mamy głodować. 
- Mój głuptasek. 
- Tylko Twój. - pocałowaliśmy się 

Pół godziny później

- Jak smakowicie to wygląda. - dotarły do mnie słowa Oli
- Częstujcie się, proszę. 
- Paula, może my taksówką pojedziemy?
- Nie, zawieziemy Was. Ale taksówką wrócicie, dobrze?
- Nie ma problemu. 
- To tu masz adres tego domu, żebyś wiedziała gdzie wrócić. A teraz jedz. 
- Dziękuję. 

Godzinę później

- Tu jest sala dziadka. Kartkę z adresem masz. Tak więc ja znikam. I pozdrów dziadka ode mnie. 
- Dobrze, do zobaczenia później. 
- Pa. 
Pożegnałam się z mamą i siostrą i udałam się do wyjścia gdzie czekał na mnie Jaś. 
- Mamy jakąś godzinę dla siebie. Co z nią zrobimy?
- Może oglądniemy jakiś film?
- Dobry pomysł. To wracajmy do domu.
Gdy wróciliśmy do domu przebraliśmy się w wygodniejsze ubrania, położyliśmy się na sofie i wtuleni w siebie zajęliśmy się oglądaniem filmu. Tak bardzo brakowało mi bliskości. 


Jak mi ten rozdział się nie podoba to aż słów mi brak. Fatalnie się mi go pisało, weny oraz pomysłu mi brakowało. Większość rozdziału to cholerne dialogi, opisy mi w ogóle nie szły. Może to nie mnie usprawiedliwia ale podczas pisania go rósł mi ząb mądrości i to strasznie boli. A z drugiej strony znów opuściliście się w komentarzach. Dla mnie są one naprawdę ważne. A dla Was napisanie komentarza to chwila. Miejmy nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie lepiej. Pomimo tego mam nadzieję, że Wam się spodobał =D
I przypominam o grupie. Więcej informacji znajdziecie w 40 rozdziale. 

Pozdrawiam mordki <3

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 41

Po 10 minutach przyszedł do nas elegancko ubrany, wysoki mężczyzna. 
- Dzień dobry. Pan Dąbrowski?
- Zgadza się. Ja jestem Jan a to moja dziewczyna Paulina.
- Miło mi poznać. Moje imię to Marcin. 
- Nam również miło poznać. - powiedziała Paula
- Czy mają jakieś Państwo jakieś plany domu?
- Tak, proszę bardzo. - podałem mężczyźnie wcześniej wydrukowaną kartkę - Takie coś wymyśliliśmy. 
- A jak duża jest działka?
- Spora. Jak Pan chce to możemy teraz pojechać i ją zobaczyć. 
- Jeżeli to nie problem to łatwiej byłoby mi planować. 
- Przyjechał Pan samochodem?
- Tak. 
- Więc proszę jechać za nami. 

Godzinę później

Właśnie dojechaliśmy na miejsce. 
- Ma Pan rację, działka jest spora. Wasz plan na spokojnie może zostać zrealizowany, będzie wielki dom i spory kawałek zielonego terenu. 
- Na którym można zrobić mały ogródek oraz plac zabaw dla dzieci. - dodała Pauliny
- Widzę, że dyskutowali Państwo sporo na ten temat. 
- Wie Pan, mamy spędzić tutaj większość naszego życia. Chcemy mieć wszystko dobrze dopracowane. 
- A więc jaki jest ten plan?
- Na dole będzie kuchnia, duży salon, jedna sypialnia, pokój dla Janka, garaż, spiżarnia, łazienka oraz kryty basen. Na górze będą dwa pokoje dla dzieci, sypialnia z dołączoną łazienką, garderoba i pralnia. Ma być również duży, zadaszony taras. A na poddaszu będzie również jakiś pokój, ale jeszcze nie wiem jaki. Taki jest pierwotny plan. Jest możliwość, że pojawią się małe zmiany. A i nie ma wyglądać jak jakaś kupka tylko ma być nowoczesny. - Paula zajęła się rozmową z Marcinem
- Podoba mi się ten plan. A co Pani sądzi o tym, żeby obok tarasu zrobić mały ogródek, kilka drzew posadzić oraz postawić dwie ławki?
- Fajny pomysł. A jak według Pana można to połączyć z placem zabaw dla dzieci? 
- Zrobi się go z drugiej strony. A czy planowali Państwo piaskownicę?
- Tak. Dwie huśtawki, karuzelę, ściankę wspinaczkową, zjeżdżalnię i trampolinę. 
- Dobrze, ogólny plan już znam. Teraz zrobię pomiary. - mężczyzna zajął się swoją pracą
- Ale go zagadałaś. - powiedziałem do mojej dziewczyny
- Ja tylko przedstawiłam plan naszego domu. Co poradzę na to, iż jest taki rozbudowany. 
- Nic mordko. Bardzo się cieszę, że za kilka lat będziemy tu mieszkać. Widzę to już oczami wyobraźni, będzie wspaniale. 
- Mam taką nadzieję. Tylko to wszystko będzie dużo kosztować. 
- Tym się nie przejmuj. Rodzicie już dawno powiedzieli mi, że dołożą się do kosztów budowy oraz urządzenia mojego wymarzonego domu. 
- To wspaniale. Sami nie poradzilibyśmy sobie z takimi wydatkami. 
- Nie zamartwiaj się tak tym. 
- Drodzy Państwo. Wszystko już wymierzyłem. Gdy będę miał gotowy projekt skontaktuję się z Wami. 
- Dobrze, dziękujemy bardzo. 
- Tak więc do usłyszenia. 
- Do widzenia. 
Mężczyzna odjechał a my udaliśmy się do samochodu. 
- Paulina, co tak zaniemówiłaś?
- Trochę źle się czuję. Ale nie martw się, przejdzie mi za jakiś czas. 
- Może chcesz pojechać do lekarza?
- Nie, wystarczy, że się położę i sobie odpocznę. Ostatnio siedzi we mnie dużo emocji i źle się to odbija na moim serduchu. Muszę trochę o nie zadbać. 
- Teraz to jeszcze bardziej się martwię. 
- Misiak, jutro będę się wspaniale czuła. Uwierz mi. 
- A jak nie?
- To wtedy zawieziesz mnie do lekarze, dobrze?
- Ok. Będę Cię miał dziś na oku. 
- Nigdzie się nie wybieram. 
- Muszę dbać o moją księżniczkę. 
- Hmmm...to ja teraz się prześpię a Ty jedź spokojnie. 
- Dobrze. 
Po 10 minutach Paula spała, wywnioskowałem to z jej spokojnego oddechu. Martwię się o nią naprawdę. Ostatnio mniej je, mniej śpi, mizerniej wygląda. Zwalałem wszystko na stres, który ostatnio jej towarzyszył na każdym kroku. A może ona jest chora i ukrywa to przede mną? Bądź sama nie wie? Chociaż ona nie chce muszę zaciągnąć ją do lekarza i mieć pewność, że nic jej nie dolega. Takie myśli siedziały w mojej głowie całą drogę do domu. Gdy byliśmy już na miejscu moja dziewczyna nadal spała. Zaniosłem ją więc na górę i ułożyłem w łóżku, przykrywając kocem. Sam złapałem za telefon i wybrałem numer mamy. 
- Mamuś, potrzebuję Twojej pomocy. 
- Co się stało? - moja rodzicielka się zdenerwowała
- Spokojnie mamo, chodzi o Paulinę. Dziś powiedziała mi, że serce ją boli i tak dziwnie jej kołacze przez nerwy. Czy jest to możliwe, żeby taka była przyczyna?
- Wydaje mi się, że tak. Ale lekarzem nie jestem, głowy sobie nie dam urwać. Poczekaj dzień, dwa. Jak się nie poczuje lepiej to zabierz ją na badania. 
- Masz rację. Dziękuję. 
- Pozdrów ją ode mnie. 
- Dobrze mamo. 
- To pa synku. 
- Pa, pa. - zakończyłem rozmowę
Zastanawiałem się przez chwilę czym się teraz zająć. Doszedłem do wniosku, że dziś to ja mogę zrobić obiad. Postawiłem na naleśniki. Są proste w przygotowaniu a jakie pyszne. Postanowiłem, że będą one z serem na słodko. A na wierzchu będzie bita śmietana i wiórki deserowej czekolady. Plan świetny, tylko żeby mi to teraz wyszło. Bardzo chciałbym sprawić Paulinie przyjemność tym, że jak wstanie to nie będzie musiała stać przy garach. Przy jej mamie już taki odważny. Nie chcę się przy niej zbłaźnić i wyjść na debila. Paula mówiła, iż jest miła. Ale i tak się obawiam. Bardo zależy mi na tym by dobrze wypaść w jej oczach. 
- A co to tak pysznie pachnie? - nawet nie wiem kiedy koło mnie znalazła się moja dziewczyna
- Naleśniki robię. Usiądź sobie a ja za chwilę już kończę. 
- To się pośpiesz bo głodna jestem. 
- Robię wszystko co w mojej mocy. A jak się czujesz?
- Już jest lepiej. Mówiłam Ci, nie martw się tak. 
- Dobrze się mówi, gorzej się robi. 
- Mordko, ja mam prawo mieć słabszy dzień a Ty nie przesadzaj. Jeszcze nie mam zamiaru Cię opuścić. 
- Nawet tak sobie nie żartuj. Nie poradziłbym sobie bez Ciebie.
- Jesteś dorosłym mężczyzną, poradziłbyś sobie. Wiem to. Ale na razie jest tu, przy Tobie i nigdzie się nie wybieram. 
- A co jeżeli jesteś chora i nawet o tym nie wiesz?
- Wypluj to zdanie i to raz dwa. 
- Misia...
- Nic nie mów. Dla świętego spokoju jak mama wyjedzie pójdę na badania. Dobrze? - dziewczyna się do mnie przytuliła
- Dobrze skarbie. - pocałowałem ją w czubek głowy i mocno przytuliłem
- Pokażesz mi nasz filmik?
- A jeszcze go nie widziałaś? 
- Nie miałam czasu mordo. 
- To chodź, zobaczymy czy Ci się spodoba. 
- Stresuję się. Nawet nie wiem co wyciąłeś a co zostawiłeś. 
- Hmmm
- Chciałeś coś powiedzieć? 
- Nie, ja nic nie mówiłem.
- To dobrze. A teraz włączaj ten filmik. 
- Tylko nie bij. 
- Zobaczymy czy będzie za co. 
Włączyłem filmik i obserwowałam reakcję Pauliny. Na jej twarzy cały czas widniał uśmiech. Chyba jest dobrze. Filmik skończył się więc zerknęła na komentarze. Pierwszy rzucił się jej w oczy komentarz Floriana. Coś czuję, że miała z tym coś wspólnego i jestem za to wdzięczny. Przeczytała jeszcze kilka pochlebnych komentarzy i wyłączyła stronę. 
- Muszę Ci powiedzieć, że jestem zadowolona. Filmik wyszedł fajny, zabawny. Widać, iż się spodobał. Teraz czeka Cię jeszcze więcej pracy nad kolejnymi filmami. Widziałam zamówienia na filmy jakiej słuchasz muzyki, jak robisz te swoje głupie miny, jak się poznaliśmy. 
- Ale pomożesz mi?
- No nie wiem, pomyślę nad tym. A teraz powiedz mi co chcesz na obiad. 
- Pizzę. 
- To może zamówisz? 
- Ok. A jaką chcesz?
- Wybierz sam. Byle by była bez owoców morza, ananasa i oliwek. 
- Dobra. 
- Mordko, a fanpage'a założyłeś?
- Nie. 
- Ja to zrobię. Na fb też trzeba Ci reklamę zrobić. 
- Znowu Florka poprosisz?
- Bardzo jesteś zły?
- Nie jestem zły kochanie. Choć trochę przykro mi się zrobiło, iż zrobiłaś to za moimi plecami to cieszę się z rezultatu jaki Twoje zachowanie przyniosło. 
- To super. Kochany jesteś. 
- Ty też. Dziękuję. 
Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do mojej ulubionej pizzeri. Zamówiłem dużą pizzę mając na uwadze prośbę Pauli odnośnie składników. 
- Fanpage już założony, filmik wrzucony. 
- Fajnie. Mam do Ciebie pytanie. Kiedy masz urodziny?
- 1 października. A Ty?
- 29 września.
- Interesujące. 
- Szykuje się mega impreza. Podwójne świętowanie urodzin. Grubo będzie. 
- Aż taką imprezę szykujesz? 
- No tak. Trzeba nasze urodziny uczcić. Pierwsze urodziny z dwójką na końcu. 
- Moje też. Jesteś tylko dwa dni starszy ode mnie. Jakoś tak dziwnie. 
- Czemu?
- Zawsze mówiłam, że mój książe z bajki będzie miał ciemne włosy, ciemne oczy, będzie ode mnie wyższy oraz dwa lata starszy. A tu okazuje się, że zamiast lat są dni. Ale reszta się zgadza. 
- Ty za to kompletnie odbiegasz od mojego wyobrażenia partnerki idealnej a bardzo Cię kocham. Widzisz jak to różnie bywa. 
- I nie wolałbyś szczupłej, wysokiej blondynki z wydatnym tyłkiem oraz wielkim biustem?
- Nie. Ty jesteś dla mnie idealna i nie zamieniłbym Cię na inną. 
- Jesteś pewien?
- Tak. Stoi przede mną najpiękniejsza kobieta na świecie. I z tego co wiem darzy mnie ona ogromną miłością, tak samo jak ja ją. 
- Moja mordka kochana, mój ideał chodzący stoi przede mną i mówi takie rzeczy, że moje serce się raduje. 
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Przede mną stał chłopak z wielkim pudełkiem. Zapłaciłem i odebrałem nasze jedzonko. Położyłem karton na stole i oboje rzuciliśmy się na przepyszną, aromatyczną pizzę. 
- O matko! Zaraz pęknę. Pyszna pizza. 
- Zgadzam się. Ale ja zmieszczę jeszcze ten ostatni kawałek. 
- To wcinaj a ja idę położyć się na górze. 
- Wszystko dobrze?
- Tak, tylko potrzebuje sobie poleżakować żeby poukładało mi się w brzuszku. 
- To może zanieść moje maleństwo na górę?
- Może sama się jakoś doczłapię. Ale dziękuję za propozycję. Kiedyś zapewne z niej skorzystam. 
- Czyli mam się szykować?
- Z tego co pamiętam miałeś iść na siłownię. 
- Tak? Jakoś sobie nie przypominam.
- Sklerotyk. 
- Odezwała się ta co wszystko pamięta. 
- Ta co już się toczy. Tak więc ja już się dotoczę na ten odpoczynek a Ty ogarnij kuchnię bo nabałaganiłeś i zmień wodę w wazonie. 
- Dobrze mamo!
- Nie wiedziałam, że awansowałam na Twoją mamę. Średnio mi to pasuje. 
- To kim chcesz być?
- Twoją żoną.
- Oczywiście. Ale daj mi trochę czasu. 
- Dobrze kochanie. 
- To będzie jeden z piękniejszych dni w Twoim życiu. Tyle mogę Ci obiecać. 
- Trzymam Cię za słowo. 

Kilka godzin później

- Misia, a co będzie jak przyjedzie Twoja mama?
- Ale o co pytasz?
- Nadal będziemy się tak przytulać, całować, żartować?
- Janek, oczywiście, że tak. Może nie na środku domu a tutaj w pokoju. Ale między nami się nic nie zmienia. Nie mam zamiaru kryć się przed nimi z naszą miłością. 
- To dobrze. 
- Chodźmy już teraz spać. Rano musimy wstać wcześnie i powinniśmy być wyspani. 
- Dobrze kochanie. 
- Dobranoc.
- Śpij dobrze. - wtuliłem się w dziewczynę i zasnąłem



Jakoś nie czuję tego rozdziału. Niby jest ok ale nie za fajnie mi się go pisało. 
Co myślicie o zachowaniu Janka? Buduje dom, ma wszystko zaplanowane. A przecież różne wypadki chodzą po ludziach. 
Jak spodobał się Wam fragment z urodzinami? Doszłam do wniosku, że trzeba w końcu poinformować Was ile lat mają bohaterowie. Tak wiem, wcześnie się obudziłam xD
Pomimo tego, że mam małe zastrzeżenia do tego rozdziału mam nadzieję, iż się Wam spodobał =D
I zapraszam do grypy na fb: https://www.facebook.com/groups/488897034596841/

Pozdrawiam mordki <3