wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 14

Obudziłem się koło 7 rano. Miałem jeszcze kilka godzin do wyjazdu. Chciałem już wstać gdy przypomniało mi się, że koło mnie a raczej na mnie śpi dziewczyna. Jej głowa znajdowała się troszkę poniżej mojej a ręka leżała na mojej klatce piersiowej. I zapomniałbym dodać, że śpię bez koszulki. Ten dotyk  był bardzo przyjemny i nie wstydziłem się jej pomimo tego, że nie wyglądam jak model. Już w tym momencie wiedziałem, że będzie mi tego bardzo brakować. Ta dziewczyna przez kilka dni uzależniła mnie od siebie. Tak, znam ją kilka dni a mam wrażenie, że od kilku lat. 
- Do końca Ci już odbija. Ogarnij się chłopie. - znowu przemówiło moje "drugie ja"
Ale go olałem. Teraz ważniejsza jest Paulina i jej szczęście. Po chwili zakończyłem swoje przemyślenia, delikatnie wstałem aby nie obudzić i udałem się do łazienki. Gdy już się umyłem i ułożyłem moje niesforne włosy zająłem się robieniem śniadania. Przygotowałem tosty i herbatę. Nałożyłem dwa tosty na talerz, nalałem trochę napoju do kubka, umieściłem to na tacy i zaniosłem Pauli do łóżka. To co przyniosłem do pokoju położyłem na podłodze i zacząłem budzić dziewczynę. 
- Paulina, budzimy się. - głaskałem ją po ręce - Wstawaj leniu.
- Sam jesteś leń. Daj mi jeszcze godzinkę. - dziewczyna obróciła się na drugi bok. 
- O nie, nie ze mną takie numery. - obróciłem dziewczynę na plecy i zacząłem ją łaskotać 
- Przestań Jaś. - dziewczyna zaczęła się wić i śmiać - Błagam, zejdź ze mnie i przestać mnie łaskotać. Już wstaję. 
- Serio? - popatrzyłem na nią z zamiarem 
- Tak, tylko przestań mnie łaskotać. 
- Dobrze. - wstałem z łóżka - Masz tu śniadanie - podałem dziewczynie wcześniej przygotowaną tacę
-  I ja mam zjeść to wszystko?
- Przecież to tylko dwa tosty. To ile Ty jesz na śniadanie?
- Zazwyczaj nie jem śniadań. Ale jak już byłeś taki miły i to dla mnie przygotowałeś to zjem. 
- Ja już Cię nauczę śniadania jeść. Masz dbać o siebie a nie się głodzić. Jesteś chudziutka i masz normalnie jeść. 
- No dobrze. Może Ci się uda. 
- Jak mnie nie będzie to też masz jeść. - zacząłem jej lekko grozić
- Dobrze, panie dyktatorze. - uśmiechnęła się - A czy teraz mogłabym już to zjeść? 
- Oczywiście, smacznego. 
Dziewczyna zajęła się posiłkiem a ja patrzyłem się na nią. Po chwili podała mi jednego tosta.
- Masz, jedz i nie licz mi tak kęsów. 
- Ale to jest dla Ciebie. 
- Widzę, że jesteś głodny. Twoja mina Cię zdradziła. Też masz jeść śniadania. 
- Ja już jadłem. 
- A to mnie ślinka leci, tak? -w tym momencie oboje zaczęliśmy się śmiać 
- Masz rację. Dzięki. 
Gdy skończyliśmy jeść zaniosłem tacę do kuchni a dziewczyna poszła do łazienki. Po pół godziny opuściła ją. 
- Pamiętasz jak mówiłem Ci wczoraj, że mam genialny pomysł?
- Tak. A co?
- Nadszedł czas aby się nim z Tobą podzielić. Tu jest coś dla Ciebie. - podałem jej małe pudełeczko
- Od czego to są klucze? - dziewczyna zdziwiła się
- Od mojego domu. 
- Nie, nie mogę. To jest Twoje królestwo a ja jestem tylko Twoją upierdliwą koleżanką. Nie powinnam mieć tych kluczy. - dziewczyna chciała mi je oddać
- Zachowaj je, proszę. - zacisnąłem jej rękę na kluczach - Zaopiekujesz się tym miejscem podczas mojej nieobecności. Jak chcesz możesz tu mieszkać przez te dni. 
- Dziękuję. - rzuciła mi się na szyję - Cieszę się, że darzysz mnie takim zaufaniem. - staliśmy tak chwilę
- Paulina, ja muszę już wyjeżdżać. - jej mina od razu się zmieniła
- Dobrze, uważaj na siebie. Daj mi znać jak dojedziesz na miejsce. I obiecuję dzwonić gdyby się coś działo. - w jej oczach pojawiły się łzy
- Nie płacz proszę. - przytuliłem ją mocno - Ten czas zleci Ci bardzo szybko. 
- Dobrze się mówi. To wszystko wina tego, że za szybko przywiązuje się do ludzi. A Ty pozwoliłeś mi na to. Ale postaram się nie płakać. 
- Moja mała dzielna dziewczynka. 
Wziąłem swoją walizkę i zniosłem ją do auta. Wróciłem się do domu po telefon, którego zapominałem. Dziewczyna wyszła z domu wraz ze mną. 
- Pilnuj telefonu, bo będę dzwonił. 
- Dobrze. Pa. - pomachała mi
- Pa. - wsiadłem do auta. Lecz po chwili wybiegłem z niego i zawołałem dziewczynę, która zamykała drzwi. - Chodź tu do mnie. - Paulina zbiegła ze schodów wprost w moje ramiona. - Będę tęsknić księżniczko. - pocałowałem ją w policzek, udałem się do auta i odjechałem. 


Mamy już kolejny rozdział mordki moje kochane. Jak myślicie, dziewczyna skorzysta z możliwości spania u Jaśka w domu?


Pozdrawiam <3


P.S. Pogoda u mnie zwariowała. W momencie dodawania tego rozdziału jest u mnie śnieg z deszczem. U Was też takie anomalie pogodowe na zakończenie marca?

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 13

Perspektywa Jaśka

Wiem, że to dziwne ale już zaczynam trochę tęsknić za dziewczyną. Dlatego chciałem by została ze mną na noc. I bardzo się ucieszyłem gdy się zgodziła.

- Jasiek, jest jeden problem. - powiedziała
- O co chodzi?
- Nie mam w czym spać. - popatrzyłem na nią dziwnie - No co? W sukience mam spać?
- Chyba nie. Pożyczę Ci jaką moją koszulkę. 
- Dzięki. 
Podszedłem do szafy, wyciągnąłem szarą bluzkę i podałem ją dziewczynie.
- Masz.
- A gdzie mogę znaleźć łazienkę?
- Drugie drzwi po prawej.
Gdy dziewczyna poszła do łazienki znajdującej się na piętrze, ja poszedłem do tej na dole. Przygotowałem się do spania i wróciłem do pokoju. Zasłoniłem okna, wyłączyłem radio, które grało w tle i usiadłem na chwilę przy komputerze, żeby sprawdzić pocztę. W tym czasie do pomieszczenia przyszła dziewczyna i położyła się. Po 20 minutach dołączyłem do niej, leżąc twarzą w twarz z nią. 
- Coś się stało? Wydajesz się być smutna. - zapytałem
- Nie. Tylko mam już dość tego dnia i chcę żeby się skończył. - zacząłem ją głaskać po głowie
- Rozumiem. A ja nie chcę żeby się kończył bo nie chcę Cię tu samej zostawiać. 
- Nie będę sama. Tutaj mam tatę. A w Krakowie mieszka moja mama wraz z siostrą. 
- To Ty masz mamę i siostrę?
- Tak, nie wspomniałam o nich ponieważ prawie nie utrzymuję z nimi kontaktu. Rodzice są w separacji. I gdy tata przeprowadzał się tutaj miałam wybór czy jechać z nim czy zostać z mamą i wybrałam wyprowadzkę. Wiedziałam, że będę miała tutaj blisko dziadka. A do Krakowa zawsze mogę pojechać. 
- Przykro mi. 
- No cóż. Tak bywa. Ale przynajmniej jestem troszkę szczęśliwsza niż wcześniej. - dziewczyna uśmiechnęła się - A co z Twoją rodziną? Nigdy mi o nich nie mówiłeś.
- Moi rodzice mieszkają w Legnicy. Mam też 3 starszych braci. Ale oni nie mieszkają z rodzicami. 
- Pewnie tęsknisz za nimi. 
- Bardzo. Często myślę co tam u nich, przeglądam ich zdjęcia na telefonie i zastanawiam się jak bardzo się zmienili. - dziewczyna w tym momencie ziewnęła - Chodźmy już spać. 
Dziewczyna odwróciła się na drugi bok, widocznie zazwyczaj na nim zasypia. 
- A buziak na dobranoc? - zażartowałem
- No dobrze. - poczułem jej usta na moim policzku - Ale nie mogę się tak do Ciebie przyzwyczajać bo będzie mi ciężko spać samej bez czucia, że jesteś obok. 
- To mam genialny pomysł. Ale powiem Ci o nim dopiero jutro. 
W tym momencie poczułem jak dziewczyna uderza mnie w brzuch. Chciała się odwrócić ale złapałem ją za rękę. 
- Za co to było?
- Jak się ma tajemne plany to się o nich nie mówi. Nie wiesz tego?
- Nie pomyślałem. Ale nie sądzisz, że należą mi się jakieś przeprosiny?
- No nie wiem, muszę pomyśleć nad tym. 
Po chwili położyła swoją głowę koło mojej. 
- Przepraszam. - wyszeptała
- Tak łatwo tym razem Ci się nie uda mnie przeprosić. Za karę musisz spać przytulona do mnie. 
Dziewczyna bez chwili zastanowienia ułożyła swoją głowę na moim barku. Objąłem ją żeby mi nie uciekła i obserwowałem co robi.
- Coś Ci ta kara nie wyszła. Bo spanie z Tobą to przyjemność. 
- Nie jestem aż taki straszny. - zaśmiałem się i pocałowałem ją w czubek głowy
Po kilku minutach dziewczyna zasnęła. Taki widok mógłbym codziennie oglądać. I w tym momencie odezwało się moje "drugie ja".
- Miałeś się w niej nie zakochiwać tępa pało.
Szybko uciszyłem ten głos ponieważ czułem, że Paulina to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Z tą myślą zasnąłem. 

Mamy już kolejny rozdział. Nie krzyczcie na mnie, że krótki. Wena mi gdzieś uciekła xD

Chciałabym Wam bardzo podziękować za tyle wyświetleń oraz komentarzy. 
A i od dzisiaj jesteście moimi mordkami, tak będę do Was mówić =D

Pozdrawiam <3

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 12

Tak smutno mi się zrobiło jak Jasiek mi powiedział, że ma koszmary ze mną w roli głównej. Wtedy gdy go przytulałam a on szlochał w moje ramię czułam się za niego odpowiedzialna. Wiem, że to może dziwne ale chciałam w tym momencie zrobić wszystko żeby te sny z jego głowy wyrzucić aby był zawsze szczęśliwy. Gdy oderwał się ode mnie jego oczy nadal były szkliste a policzki mokre. Chciał je wytrzeć lecz go ubiegłam. Najdelikatniej jak potrafiłam wycierałam jego łzy a gdy skończyłam chłopak wtulił się w moją rękę a po chwili złożył na niej pocałunek. 
- Nie możesz być przeze mnie smutny, rozumiesz? 
- Dobrze się mówi. Polubiłem Cię i się przejmuję Twoim losem. 
- Zaczynam żałować, że powiedziałam Ci o ojcu i dziadku. Gdybyś nie wiedział to byś się nie przejmował. 
- Ale to nie o to chodzi. Ja zawsze tak mam, że jak kogoś poznaję to troszczę się o niego i martwię. A o Ciebie szczególnie. Obiecałem to Twojemu ojcu. 
- A więc o tym rozmawialiście. 
- Prosił mnie żebym się Tobą zaopiekował. 
- Wiesz, że nie musisz tego robić jak nie chcesz. 
- Wiem. Ale chcę być blisko Ciebie, wspierać Cię w ciężkich sytuacjach, cieszyć się Twoimi sukcesami. - w tym momencie z moich oczu zaczęły lecieć łzy - Powiedziałem coś nie tak? - chłopak się wystraszył
- Nie. To ze szczęścia, że poznałam tak wspaniałego chłopaka jak Ty. Nawet nie chcę myśleć jak wyglądało by teraz moje życie jakbyś się w nim nie pojawił. 
- Oj tam, pewnie nie byłoby aż tak źle. 
- Nie w ogóle. Pewnie siedziałabym cały dzień w swoim łóżku płacząc w poduszkę i zastanawiając się co zrobiłam źle, że muszę tak cierpieć w tym życiu. - uśmiechnęłam się sztucznie - A tak zmieniając temat kiedy jedziesz i na ile?
- Jutro do południa i pewnie na jakieś 3, 4 dni. Wiesz, chcę pobyć trochę z rodziną. 
- Rozumiem. A spakowany jesteś? 
- Nie.
- Na co czekasz? Wyjmuj torbę czy walizkę i pakuj się.
- Ale mi się nie chce. - chłopak leniwie wstał i poszedł w kierunku szafy
- Może Cię spakować, co?
- Możesz sobie ze mnie nie żartować? Jestem duży i sobie poradzę. - w tym momencie próbował udowodnić jakie to jest dorosły
- Dobrze, ale mogę Ci pomóc. 
- To chodź tu. 
Zabraliśmy się za pakowanie ubrań dla Jaśka. Nie obyło się bez śmiechu i sprzeczania się co Jaś ma zabrać a czego nie. 
- Jesteś już spakowany tak więc mogę iść. - powiedziałam i zaczęłam opuszczać pokój Janka
- Tak bez pożegnania? - odwróciłam głowę w jego stronę
- Uważaj tam na siebie. Pa. - znowu patrzyłam na drzwi i robiłam wszystko, żeby się nie rozpłakać
- Tak bez przytulenia? - jego twarz była smutna
- Janek nie utrudniaj tego pożegnania. Nie chcę się rozkleić. - w tym momencie chłopak mnie przytulił
- Mi też jest ciężko, zrozum to. - podniósł mnie, ja owinęłam nogi wokół jego bioder i usiedliśmy tak na łóżku
Jaś podniósł głowę tak, że nasze nosy dzieliła niewielka odległość. Wpatrywał się w moje oczy a ja w jego. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą zakochanych nastolatków. 
- Zapamiętaj sobie, że bardzo się lubię i będę bardzo za Tobą tęsknił. Najchętniej to zabrałbym Cię ze sobą. Ale rozumiem, że masz tu dziadka, przy którym chcesz być. Wrócę najszybciej jak to możliwe, obiecuję. 
- Też będę tęsknić za Tobą. I chciałabym żebyś tu został ale wiem i rozumiem, że jest to niemożliwe. 
- Jakby się cokolwiek działo to masz do mnie zadzwonić, dobrze?
- Tak, pamiętam. Już to mówiłeś. 
- Wiem, ale wolałem powtórzyć w razie gdybyś zapomniała. 
- To ja już pójdę. - ręce chłopaka jednak uniemożliwiły mi mój zamiar
- Możesz spać dziś u mnie?
- Jak tylko chcesz to zostanę. 
- Chcę, bardzo chcę. 



Mamy już 12 rozdział, trochę krótszy ale choroba mnie dorwała. Muszę się przyznać, że cały czas nie dociera do mnie jak może się Wam to opowiadanie podobać. Ale ok, każdy ma inne gusta. 


Pozdrawiam <3

środa, 25 marca 2015

Rozdział 11

Włączyłem muzykę  i usiedliśmy na łóżku. Wiedziałem, że muszę porozmawiać z dziewczyną i nie mogę tego odwlekać ponieważ będzie mi jeszcze ciężej później. 
- Paulina, ja muszę Ci o czymś powiedzieć. - zacząłem
- To zamieniam się w słuch. 
- Ja muszę wyjechać z Wrocławia na jakiś tydzień. Moja mama ma urodziny niedługo i chcę być wtedy w domu. 
- Rozumiem.
- I nie gniewasz się na mnie? 
- A za co miałabym się gniewać? No powiedz mi. Za to, że jesteś wspaniałym synem i jedziesz do swojej mamy? - uśmiechnęła się do mnie - Nie mam powodu aby się gniewać. Co prawda pewnie będzie mi trochę Cię brakowało bo przywiązałam się do Ciebie. Tak wiem, to głupie. 
- Ej, to nie jest głupie. Nawet nie waż się tak myśleć. Cieszę się, że nie będziesz się gniewać. I ja też będę za Tobą tęsknić mordko. I jakby się cokolwiek działo to dzwoń, pisz, nie krępuj się. Nawet jak będzie bardzo późno i pewnie będę spać. 
- Dobrze. 
- A teraz połóż się. Ja włączę jakiś film. 
Dziewczyna rozłożyła się wygodnie na poduszkach a ja usiadłem koło niej. 
- Chodź tu do mnie. - usłyszałem - Co powiesz na wspólne zdjęcie? 
- Poczekaj, wezmę tylko telefon. 
Położyłem się obok dziewczyny, poprawiłem włosy, wziąłem jej telefon oraz swój i zrobiłem zdjęcia. 
- Zawsze robisz takie głupie miny do zdjęć?
- Tak. 
Dziewczyna obróciła się do mnie plecami. Przytuliłem się więc do niej szepcząc jej do ucha.
- Nie złość się na mnie księżniczko. 
- Ale ja nie jestem zła. Jestem zmęczona trochę. 
- To obróć się do mnie przodem. Ja wiem, że masz zgrabny tyłeczek ale wolę widzieć Twoją twarz. 
Paula obróciła się i dostałem z pięści w ramie. 
- Ałłł. - złapałem się za miejsce uderzenia - A to za co?
- Za żywota.
- No wiesz co. - zrobiłem minę zbitego psiaka
- Może pocałować żeby mniej bolało? - zapytała śmiejąc się ze mnie
- Poproszę. - odpowiedziałem aby sprawdzić reakcję dziewczyny
A ona nie zastanawiając się długo nachyliła się nad moją ręką i złożyła na niej delikatny pocałunek. 
- Od razu mniej boli. Ale może się odsunę żeby nie dostać drugi raz. 
- Ok, a ja idę spać. - dziewczyna próbowała znów obrócić się na bok ale złapałem ją w pasie i nie pozwoliłem na to. 
- Pozwolisz, że się tutaj położę. - mówiłem kładąc głowę na jej brzuchu - Żebyś mi nigdzie nie uciekła. 
- Nie mam zamiaru się na razie nigdzie wybierać. Ale możesz sobie leżeć. - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie
To było nawet miłe. Dawno nikt mnie tak nie traktował. Taki wydawało by się głupi gest a sprawił mi sporo przyjemności. Po pół godziny oglądania filmu zorientowałem się, że dziewczyna zasnęła. A mi było tak dobrze, że najchętniej nie ruszałbym się z miejsca. 

Perspektywa Pauliny


Bardzo bałam się co Jasiek chce mi powiedzieć. Okazało się, że jedzie do swojej rodziny ponieważ jego mama ma urodziny. Trochę mi ulżyło. Janek w ogóle jest bardzo fajnym chłopakiem. To jak zachował się gdy udawałam obrażoną było słodkie. I to jak położył się na moim brzuchu żebym go nie opuściła. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Lecz gdy się obudziłam było ciemno a Jaś spał odwrócony twarzą do mojej. Miał taki słodki, fajny a zarazem dziecięcy wyraz twarzy. Lekki uśmiech, pieprzyki koło nosa i włosy opadające na czoło dodawały mu uroku. Po chwili zaczął coś mówić. Było to moje imię. Jego wyraz twarzy zmienił się na smutny i zły za razem. Pogłaskałam go więc po głowie i powiedziałam

- Jestem przy Tobie.
Chłopak po chwili się obudził. W jego oczach były łzy. Przestraszyłam się. 
- Jaś, co się stało? Co Ci się śniło?
- Po raz drugi miałem koszmar, że ktoś Cię chce skrzywdzić a ja nie mogę Ci pomóc. - mówił zaspany chłopak. Nie myśląc dwa razy przytuliłam się do niego.
- Jestem tu. Cała i zdrowa. Nic mi nie jest. Nie martw się tak. 
Chłopak wtulił się we mnie i rozpłakał. Podniosłam jego głowę, ścierałam jego łzy i czułam jak do moich oczu one również napływają. 
- Przepraszam, że masz z mojego powodu koszmary. Nie chcę żebyś cierpiał przeze mnie. - i nie wiem co we mnie wstąpiło ale pocałowałam go w policzek a jego oczy rozbłysły. 
- Nie jesteś niczemu winna. - mówił patrząc w moje oczy - To tylko moja głupia wyobraźnia. - i przytulił się do mnie ponownie a ja głaskałam go po głowie


Kolejny rozdział za nami. Jasiek wyjeżdża. Jak myślicie, wydarzy się coś podczas tego wyjazdu? Czy bohaterowie będą dalej wieść w miarę szczęśliwe życie?


Pozdrawiam <3

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 10

Perspektywa Jaśka

Podczas gdy Paulina była u swojego dziadka miałem okazję zamienić kilka zdań z jej ojcem. 
- Przepraszam bardzo. Ja wiem, że to może być dla Pana trudny temat ale jaki jest stan zdrowia pańskiego taty?
- Jasiek, wiedz, że nie jest dobrze. Zostało mu maksymalnie rok życia. I widząc jak Paulinka się tym przejmuje nie wiem co zrobić, jak jej to powiedzieć. 
- Z tego co zauważyłem Paula wie sporo i rozumie, że jej dziadkowi nie zostało dużo życia. I powiem jeszcze Panu, że szczerość w takiej sytuacji jest bardzo ważna. 
- Rozumiem. I dziękuję za to, że się opiekujesz moją córką. 
- Nie ma za co. Muszę przyznać, że spodobała mi się i chyba się w niej zakochuję. 
- Tylko jej nie zrań. Bo wtedy będziesz miał ze mną do czynienia. - mój rozmówca zrobił groźną minę
- Obiecuję. 
W tym momencie z sali wyszła Paulina i powiedziała, żeby jej ojciec poszedł do sali. Usiadła na krześle obok mnie, oparła głowę o moje ramię. 
- Możesz mi podać swoją rękę? - dziewczyna spytała
Troszkę mnie to zdziwiło ale wykonałem jej prośbę. Ona połączyła ze sobą nasze dłonie i na wierzchu mojej zaczęła rysować palcem różne wzorki. Było bardzo fajnie, miło i przyjemnie do czasu gdy poczułem, że moja ręka jest wilgotna. Domyślałem się o co chodzi. 
- Popatrz na mnie. - powiedziałem
Dziewczyna jednak nie reagowała więc dotknąłem jej policzka i wykonałem taki ruch aby widzieć twarz dziewczyny. Ona szybko starła łzy ale nie udało się jej ukryć przede mną tego, że płaczę. 
- Nie płacz mała. Jestem tu przy Tobie. - ścierałem kciukiem łzy z jej twarzy
- Zabierz mnie stąd, proszę. - Paula wyszeptała
Nie zastanawiając się dwa razy wstałem z krzesła cały czas trzymając dziewczynę za rękę i skierowałem się w kierunku wyjścia. W tym czasie zamówiłem taksówkę. 
Po 20 minutach przytulania Pauliny przyjechała taksówka. 

35 minut później

Wysiedliśmy pod moim domem. 
- Jaś, gdzie my jesteśmy? 
- U mnie w domu. Nie chcę żebyś była teraz sama w domu. A po za tym musimy porozmawiać. 
- Zabrzmiało groźne. 
- Boisz się mnie? 
- Tak troszkę. 
- Ale ja nie jestem chyba straszny. - zrobiło mi się smutno
- Nie. Tylko to przez moją przeszłość. Boję się każdego nowo poznanego chłopaka. Ciebie już coraz mniej ale gdzieś z tyłu głowy gdzieś to tam siedzi. 
- Rozumiem. - uśmiechnąłem się do dziewczyny - A teraz zapraszam.
Czekałem aż dziewczyna ściągnie buty oraz kurtkę. Odłożyłem je na miejsce i zaprowadziłem dziewczynę do kuchni. 
- Głodna jesteś?
- Tylko trochę. Ale jak Ty jesteś głodny to sobie coś zrób a ja poczekam. 
Zabrałem się więc za robienie jajecznicy. Przygotowałem patelnię, jajka i szczypiorek. Poszedłem umyć ręce a przy kuchence stała dziewczyna. Zabrała się za robienie jedzenia dla mnie. 
- Ty miałaś czekać chyba. Tak więc proszę to odłożyć i się odsunąć. 
Z racji tego, że moja prośba nie skutkowała odciągnąłem dziewczynę siłą od patelni i posadziłem na wyspie kuchennej.
- Nie waż mi się stąd ruszać. Nie ma tak, że ja Twoje prośby realizuje a Ty się mnie nie słuchasz. 
- Dobrze, będę już grzeczna. 
- No ja mam taką nadzieję. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i zająłem się posiłkiem. 
Gdy jajecznica była już gotowa nałożyłem ją na talerz i usiadłem koło dziewczyny. 
- Chcesz trochę? 
- Mogę spróbować. - powiedziała
Nałożyłem więc małą porcję na widelec i zacząłem karmić dziewczynę. 
- Nawet dobre. 
- Może chcesz jeszcze? - zaproponowałem
- Nie, dziękuję. 
- Na prawdę? 
- Tak, jak będę głodna to Ci powiem. Ok?
- Dobrze. 
Po 10 minutach opróżniłem talerz i poszliśmy do mojego pokoju. 


Mamy już 10 rozdział. Nie wiem jak mam to ująć, żeby powiedzieć Wam jak bardzo Was polubiłam i mam wenę do tego opowiadania dzięki Wam. Zawsze jak widzę nowy komentarz to się cieszę. Mój blog rozwija się tylko dzięki Wam, moim wspaniałym czytelnikom.  
Dziękuję za to, że jesteście na tym blogu, czytacie, komentujecie i pomagacie mi go prowadzić. 

A i jeszcze jedno. Jak na razie nie będę dodawać Terefere, ponieważ tak jak możecie widzieć Wasze zdania były podzielone. Gdy będę potrzebować dodać bohatera to będzie to jeden z chłopaków. 

Pozdrawiam <3

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 9

- Aż tak źle mi życzysz? - spytałam się chłopaka
- Oczywiście, że nie. Ja się martwię o Ciebie.
- Rozumiem.
- To wcinaj.
Zjadłam szybko kanapkę i wstałam z kolan Jaśka.
- Gdzie idziesz?
- Po telefon. Chcę zadzwonić do ojca, może ma jakieś nowe informacje o dziadku.
- Ok, to ja tu czekam.
Po 3 minutach czekałam już na to, aż mężczyzna odbierze telefon.
- Halo. - usłyszałam po chwili
- Cześć tato. Masz jakieś nowe informacje o dziadku?
- Tak, właśnie jestem u niego.
- To mów.
- Jest niedobrze, gorzej niż ostatnio. - w tym momencie usiadłam na schodach
- Jak bardzo źle jest?
- Czeka na kolejną chemioterapię choć ta, którą właśnie skończył strasznie go wyniszczyła. Nie ma na nic sił a rak nadal się rozwija.
- O matko.
- Przepraszam, muszę iść do niego.
- Ok, jak będziesz coś wiedział to zadzwoń. - rozłączyłam się
Podkuliłam kolana pod brodę, opuściłam głowę i zaczęłam płakać. Po chwili obok mnie siedział Jaś.
- Słyszałem Twoją rozmowę z ojcem. - podniosłam lekko głowę aby popatrzeć na chłopaka
- On...umiera - mówiłam przez łzy - a ja...nie mogę...nic z tym zrobić. - w tym momencie rozpłakałam się na dobre - Co ja takiego zrobiłam, że życie co chwila kopie mnie w tyłek? Czemu jak tak bardzo muszę cierpieć? - pytałam samą siebie
Jaś pomógł mi wstać, zaprowadził mnie do mojego pokoju. Usiadł na łóżku, wziął mnie na kolana, gładził po plecach i lekko bujał. Po 10 minutach zaczęłam się uspakajać.
- Jasiek, ja sobie bez niego nie poradzę. On dużo dla mnie zrobił. Wspierał mnie kiedy ojciec był dla mnie katem.
- Poradzisz sobie słonko, bo jesteś silna. A po za tym masz mnie. W każdej chwili Ci pomogę.
- Dziękuję.
- Myślę, że powinnaś pojechać do szpitala.
- Tak, masz rację. Muszę być teraz przy dziadku. Powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Pojedziesz ze mną?
- Oczywiście, że tak. Idź do łazienki się ogarnąć a ja zamówię taksówkę.

15 minut później


Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż aby zakryć podkrążone od płaczu oczy. Czułam się jak przed jakimś ważnym egzaminem. Mój żołądek wariował a serce biło w bardzo przyśpieszonym tempie.

- Paulina, taksówka już jest. - zawołał Janek
- Już idę. - zeszłam na dół, ubrałam buty, zarzuciłam kurtkę i zamknęłam dom

20 minut później


Właśnie dotarliśmy do szpitala. W gardle mam wielką gulę, trochę mi słabo ale muszę tam wejść.

- Gotowa? - zapytał Jasiek
- Nie, na to nigdy nie jest się gotowym.
- W sumie masz rację. Głupie pytanie zadałem.
- Nic się nie stało, chodź.
Po chwili stałam przed salą w której leżał dziadek, a przy jego łóżku siedział mój tata. Poprosiłam Janka żeby został na korytarzu a sama weszłam do sali.
- Cześć. - przywitałam się - Tato, czy mógłbyś wyjść na chwilę?
- Ok. - odpowiedział i wstał z krzesła.
- Cześć dziadku. Coś marnie wyglądasz. Jak się czujesz?
- Jakoś się trzymam.
- Proszę nie oszukuj mnie.
- Dobrze, powiem Ci. Chemioterapia nie do końca działa tak jak powinna. Ja jestem osłabiony a choroba rośnie w siłę. Mam spróbować jeszcze jednej serii a jak to nie poskutkuję to lekarze mają coś zmienić w leczeniu.
- Martwię się o Ciebie.
- Niepotrzebnie wnusiu.
- Potrzebnie, widzę jak wyglądasz. I pamiętaj, że bardzo Cię kocham.
- Też Cię kocham. I jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć to zapamiętaj to sobie.
- Nawet tak nie mów. Odwiedzę Cię tu jeszcze przecież. - w moich oczach pojawiły się łzy
- Dobrze. A teraz chciałbym porozmawiać z Twoim tatą. Możesz go poprosić?
- Oczywiście. Do zobaczenia. - wyszłam z sali
- Dziadek chce żebyś poszedł do niego. - powiedziałam do ojca
Gdy ten znikł już za drzwiami przytuliłam się do Jaśka i po raz kolejny dzisiejszego dnia zaczęłam płakać.



Kolejny rozdział już za nami. Muszę się Wam przyznać, że miałam łzy w oczach podczas pisania tego rozdziału. Tak więc mam ogromną nadzieję, że się spodoba.


I dziękuję bardzo za 4000 wyświetleń <3


Pozdrawiam =)

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 8

Perspektywa Pauliny

Leżałam sobie wtulona w Jaśka, oglądając film. Po pewnym czasie poczułam, że jego ręka zaczyna się zsuwać. Popatrzyłam na niego i zobaczyłam chyba najsłodszy obrazek na świecie. Zasnął z uśmiechem na twarzy. Uwolniłam się delikatnie z jego objęć, przykryłam go kocem i zaczęłam walczyć ze swoimi myślami. Miałam wielką ochotę zrobić mu zdjęcie ale mój rozum podpowiadał mi, że to nie odpowiednie. Postanowiłam go jednak nie słuchać, wzięłam telefon do ręki i uwieczniłam chłopaka śpiącego na moim łóżku. Odłożyłam telefon na miejsce, usiadłam przy biurku i podzieliłam się z pamiętnikiem tym co siedzi w mojej głowie. 

Nie przypuszczałam, iż spotkam kiedykolwiek tak wspaniałą osobę jak Jasiek. Bałam się zepsuć znajomość i przed nim otworzyć, opowiedzieć mu o ojcu oraz dziadku ale nie żałuję, że to zrobiłam. I to jak się zachował pokazało mi jak bardzo wartościowym człowiekiem jest. Nie postąpił tak jak wszyscy, nie wyszedł, nie zostawił mnie samej z tym tylko mnie przytulił. Dla innych może to zwykłe przytulenie. Ale dla mnie sporo znaczy. Poczułam wsparcie. Teraz wiem, że jak coś się będzie działo będę mogła pogadać z Jasiem i on postara się mi pomóc. Mam nadzieję tylko, że nie przywiążę się do niego za bardzo. 
Zamknęłam pamiętnik i zeszłam na dół aby zrobić sobie kanapki. A, że samolubem nie jestem pomyślałam, że Janek również będzie głodny jak się obudzi. Włączyłam cicho radio a w nim leciała moja ulubiona piosenka więc zaczęłam sobie podśpiewywać. Gdy kończyłam już przygotowywać posiłek ktoś do mnie podszedł i mnie przytulił. 
- Nie wiedziałem, że śpiewasz. - usłyszałam głos Jaśka i się wystraszyłam
- Dużo słyszałeś? - chłopak w tym momencie obrócił mnie tak, że staliśmy twarzą w twarz 
- Jedną piosenkę. 
- Co za wstyd, ja śpiewać nie umiem. - spuściłam głowę 
- Oj tam, nie szło Ci to najgorzej. 
- Taaa...pozwól, że wrócę do przygotowywania kanapek. 
- Ok, a mogłabyś dać trochę głośniej radio? 
Wykonałam prośbę chłopaka i po chwili usłyszałam jak śpiewa. Byłam pod wielkim wrażeniem jego talentu.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś, że tak ładnie śpiewasz? - zapytałam
- A tak jakoś nie było okazji. Na prawdę Ci się podobało? - chłopak nie dowierzał
- Tak, bardzo mi się podobało. - uśmiechnęłam się do niego i położyłam wielki talerz z jedzeniem na stole - Proszę, częstuj się. Pewnie zgłodniałeś. 
- Dziękuję - chłopak zabrał się za jedzenie - Pyszne.
- Nie uczono Cię, że nie mówi się z pełną buzią?
- Powiedziała co wiedziała. Ta uwaga nie ujdzie Ci na sucho. 
- Tak? Już jestem ciekawa co wymyślisz. - i tych słów pożałuję zapewne
Chłopak wziął mnie na ręce, zaniósł do łazienki i wrzucił do wanny. Po chwili odkręcił kurek z zimną wodą. Zaczął mnie nią polewać. Troszkę się na niego rozzłościłam więc gdy tylko złapałam równowagę zaczęłam się z nim siłować. Robiłam wszystko aby przestał mnie moczyć ale to nic nie dawało. Gdy był już zadowolony z siebie, a było to widać po jego minie, zakręcił kurek. 
- Coś Ty narobił najlepszego? Jak ja wyglądam? - krzyczałam na niego i śmiałam się równocześnie - Idź jeść kanapki i to raz. A ja muszę się przebrać. 
- Może Ci pomogę?
- Co ja mówiłam? Na dół idź i tam na mnie czekaj. 
- Dobrze, już idę. I fajnie tak wyglądasz. - puścił do mnie oczko. 
Przebrałam się szybko w suche rzeczy a mokre włosy związałam w kucyk i zeszłam na dół. Tam czekał na mnie śmiejący się sam do siebie chłopak. 
- I co się tak szczerzysz? 
- Śmiesznie wyglądałaś. 
- Ty też, szczególnie z tym głupim uśmieszkiem. 
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. 
- Oczywiście, że nie. - podeszłam do niego - Było zabawnie. - chciałam odejść na swoje miejsce ale chłopak złapał mnie i usadowił na swoich kolanach
- Co Ty znowu wyprawiasz?
- Nic. - uśmiechnął się
- Uważaj, żebyś się nie zapadł pod moim ciężarem. - powiedziałam a chłopak zaczął się śmiać i nie mógł przestać
- Co Ci się dzieje?
- Czy Ty uważasz, że ważysz tyle samo co słoń bądź hipopotam? 
- Coś w tym stylu. 
- To muszę Ci tą głupotę z główki wybić ponieważ jesteś lekka jak piórko. A teraz jedz - chłopak podał mi kanapkę - bo padniesz mi tu zaraz z głodu. 



Mamy już kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba tak jak poprzednie. Jak macie do mnie jakieś pytania to piszcie na asku

A i pytanie mam. Podoba się Wam perspektywa Jaśka?

I dziękuję Wam bardzo za ponad 3000 wyświetleń. Kochani jesteście <3

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 7

Perspektywa Janka

Leżeliśmy u Pauliny na łóżku. Dziewczyna cały czas była smutna.

- Jasiek, ja Cię jeszcze raz bardzo przepraszam za te łzy i to żalenie się. 
- Słonko, nie przepraszaj bo nie masz za co. To normalne, że cierpisz z powodu choroby swojego dziadka. 
- Ale nie powinnam się tak zachowywać, teraz mi głupio. 
Przysunąłem się do dziewczyny i przytuliłem ją. 
- Po pierwsze to ja Cię przytuliłem. Po drugie nic złego nie zrobiłaś. A po trzecie mieliśmy film oglądać. 
- Po tym jak się zachowałam Ty chcesz jeszcze ze mną film oglądać? 
- Tak. Ale jak chcesz mogę iść. - zacząłem wstawać z łóżka
- Nie idź, proszę. - dziewczyna złapała mnie za rękę - Ja muszę a raczej chcę Ci jeszcze coś powiedzieć. Powinno to wyjaśnić choć trochę moje zachowanie. 
Cały czas trzymając dziewczynę za rękę usiadłem naprzeciwko i zachęciłem ją do mówienia.
- Co chciałaś mi powiedzieć? 
- To chodzi o mojego ojca. On tylko udaje takiego miłego.
- Ale jak to? - zdziwiłem się 
- Nie przerywaj mi proszę. Bardzo ciężko mi mówić i jesteś jedną z nielicznych osób, której o tym mówię. 
- Dobrze, już siedzę cicho. - patrzyłem na dziewczynę a na jej dłoni zacząłem palcem "kreślić" różne wzory
- Może zacznę od tego, że wszystko zmieniło się 10 lat temu, gdy mój ojciec poszedł do liceum dla dorosłych aby zdawać maturę. Wtedy zaczęłam mu przeszkadzać. Obwiniał mnie o wszystkie swoje niepowodzenia, ja byłam winna całemu złu, które jemu się przytrafiało, to na mnie się wyżywał. Wypominał mi każdy błąd. Nie ruszyło go nawet to, gdy powiedziałam mu, że przez niego chciałam popełnić samobójstwo. - w tym momencie dziewczyna zaczęła płakać - Ja już sobie z tym nie radzę. Czuję się jak ostatni śmieć. Przy każdej kłótni ja mam wyrzuty sumienia i obwiniam się. Przez niego całe moje życie to pasmo cierpień. No i jeszcze charakterek po nim odziedziczyłam. Jestem tak samo wstrętna jak on. - dziewczyna zamilkła i było słychać tylko jej szloch. 
- Ja...ja nie wiem co powiedzieć. Tak bardzo mi przykro. Miałaś rację, teraz wszystko zrozumiałem. I zrobię wszystko żebyś zrozumiała jak bardzo wartościową osobą jesteś. - przytuliłem ją mocno
- Dziękuję Ci za wszystko. 
- Nie masz za co dziękować ponieważ jeszcze nic nie zrobiłem. 
- Mam za co. Większość osób w tym momencie opuszczało mnie. A Ty tu siedzisz, przytulasz mnie i chcesz mi pomóc. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. 
- Moje maleństwo. - wyszeptałem i widziałem jak dziewczyna się uśmiecha
Gdy się uspokoiła włączyliśmy film "Trzy metry nad niebem". Położyliśmy się, dziewczyna wtuliła się we mnie i skupiła się na filmie. Po 20 minutach jednak wstała.
- Gdzie idziesz?
- Po picie, zaraz wrócę. 
- Już się bałem, że chcesz mi uciec. 
Po 5 minutach wróciła, podała mi napój a swój odłożyła na szafkę koło łóżka i wróciliśmy do oglądania filmu. 
- Chciałabym się kiedyś przejechać na takim motocyklu. - dziewczyna powiedziała
- To mamy pierwszą rzecz, którą zrealizujemy. 
- Na prawdę? 
- Tak. Musisz mi tylko dać trochę czasu abym to załatwił.  



Sytuacja pomiędzy głównymi bohaterami zaczyna się pomalutku rozwijać. Mam nadzieję, że się to Wam podoba. Ciężko pisało mi się ten rozdział ponieważ to postępowanie ojca wyjęte jest z mojego życia. I nie piszę tego po to, żeby się użalać nad sobą. 


Pozdrawiam =D

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 6

Następnego dnia rano
Perspektywa Jaśka

- Paulina...nie, zostaw ją natychmiast. - krzyczałem i nagle się obudziłem. 
- Uff, to tylko sen, uspokój się głupku. - powiedziałem sam do siebie
Śniło mi się, że na moich oczach jakiś facet bardzo skrzywdził Paulę. Aby upewnić się, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle wziąłem telefon i zadzwoniłem do dziewczyny. 
- Halo. - usłyszałem zaspany głos w słuchawce
- Hej. Obudziłem Cię? - zapytałem
- Tak. Coś się stało, bo wydajesz się być zdenerwowany?
- A wszystko u Ciebie dobrze? Nigdzie nie wychodziłaś w nocy?
- Nie. Ale co to za pytania?
- Śniło mi się, że jakiś facet na moich oczach Cię pobił i próbował zgwałcić. 
- O matko! - było słychać jak dziewczyna wzdycha
- I musiałem zadzwonić, żeby się upewnić, że nic Ci nie jest. 
- Jasiek, wszystko jest ok. Leżę cała, zdrowa i bezpieczna w swoim łóżku i nie mam ani jednego siniaka. 
- To dobrze. Przepraszam, że Cię obudziłem. 
- Nic się nie stało. A pozwolisz mi iść dalej spać bo jest dopiero 6 rano?
- Oczywiście. - było słychać jak chłopak się śmieje - Śpij dobrze. 
- Jaś, wpadniesz może do mnie na śniadanie za jakieś 3 godziny?
- Jak chcesz to przyjdę. 
- Chcę żebyś przyszedł i upewnił się, że nic mi nie jest. A teraz idę spać. Do zobaczenia później.
- Pa.
Tak mi ulżyło, że nic jej nie jest. I jeszcze zaprosiła mnie na śniadanie. To takie miłe z jej strony. I w tym momencie do głosu doszło moje "drugie ja"
- Musisz jej kupić kwiaty na przeprosiny. 
To nie jest taki głupi pomysł. Tylko gdzie ja teraz kwiaty kupię? O tej porze? Zastanawiając się nad tym poszedłem do łazienki aby się ogarnąć. Po kilku minutach ubrałem się w moje ulubione dresy, sportowe buty i wyszedłem z domu. Po 30 minutach biegania po okolicy znalazłem otwartą kwiaciarnię. Wstąpiłem tam i kupiłem 9 czerwonych róż ponieważ bardzo mi się spodobały. 
- Pańska wybranka serca musi mieć wielkie szczęście. Nie każdy mężczyzna kupuje o tej porze bukiet kwiatów. - powiedziała pani kwiaciarka
Ja tylko się uśmiechnąłem, zapłaciłem i wróciłem do domu. Z racji tego, że całe poszukiwania wraz z powrotem do domu zajęły mi godzinę zgłodniałem troszkę. Ale przypomniałem sobie, że Paulina mnie zaprosiła więc zjadłem tylko jogurt aby nie burczało mi w brzuchu. Rzuciłem się potem na łóżko ze słuchawkami w uszach i zacząłem śpiewać. Po 40 minutach udałem się do łazienki ponieważ musiałem się pomału zbierać do dziewczyny. Umyłem się, ułożyłem włosy i podszedłem do szafy. Wybrałem niebieskie spodnie i biały T-shirt. Na to zarzuciłem kurtkę, ubrałem buty, zabrałem kwiaty i wyszedłem z domu. Po 20 minutach byłem już pod domem dziewczyny. Poprawiłem ostatni raz włosy i zapukałem. Po chwili otworzył mi jej ojciec. 
- Dzień dobry. Paulina zaprosiła mnie na śniadanie. - zacząłem się tłumaczyć. 
- Tak wiem, zapraszam. 
Zaprowadził mnie do kuchni i poprosił abym poczekał na Paulę. Gdy ta się pojawiła, jej ojciec powiedział, że ma coś do załatwienia i nie będzie nam przeskadzał. 
- Cześć. - przywitałem się z dziewczyną - To dla Ciebie. 
- Dziękuję bardzo, ale nie trzeba było. 
- Trzeba było i nie kłóć się ze mną. 
- Dobrze.
Dziewczyna poszła włożyć kwiaty do wazonu. Po chwili znajdowały się one na stole a Paulina stała koło mnie. 
- Widzisz, nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa.
- To dobrze, bo tak bardzo się martwiłem. - w tym momencie mocno ją przytuliłem
- Czemu nie powiedziałeś mi, że jesteś głodny? - usłyszałem po chwili
- A tak jakoś zapomniałem. - zrobiłem głupią minę. 
- To puść mnie i chodź do stołu. 
- Wolę Cię przytulać. 
- A ja nie chcę żebyś mi tu padł z głodu. Do stołu raz. 
- Dobrze pani generał, już idę. 
Oboje zaczęliśmy się śmiać i gdy dotarliśmy do stołu rzuciłem się na jedzenie. Po chwili zorientowałem się, że dziewczyna mi się przygląda. 
- Co się tak patrzysz? 
- A co? Nie wolno? - zapytała
- Wolno, tylko tak troszkę głupio się czuję. 
- Spoko, zajmę się swoim jedzeniem. - dziewczyna zaczęła patrzeć tylko na swój talerz 
Trochę głupio mi się zrobiło. Nie chcę sprawiać jej przykrości. Po chwili kucałem koło krzesła dziewczyny i zrobiłem smutną i zabawną zarazem minę chcąc zwrócić na siebie uwagę. Lecz to nie skutkowało. Objąłem ją więc w pasie przykładając głowę do jej boku. 
- Coś się stało? - Paula zapytała
- Nie chcę sprawiać Ci przykrości, przepraszam. 
- Nie sprawiłeś mi przykrości, na prawdę. Po prostu Twoje oczy są bardzo podobne do oczu mojego dziadka. A możliwe, że za jakiś czas nie będę mogła ich oglądać. - cały czas przytulałem się do dziewczyny
- Ale jak to? Nie rozumiem.
- Pytałeś się czemu jestem smutna. To chodzi o mojego dziadka. On choruje, ma raka. I jest w ciężkim stanie. - w tym momencie dziewczyna się rozpłakała
- Chodź tu do mnie. - powiedziałem
Dziewczyna wstała, przytuliła się do mnie i płakała dalej. Po dłuższej chwili stania wziąłem ją na ręce cały czas przytulając i przenieśliśmy się na sofę. 
- Tak bardzo mi przykro. - powiedziałem po chwili
Dziewczyna po kilku minutach uspokoiła się. 
- Przepraszam, że tak się rozkleiłam. Nie powinnam.
- Ej, nie przepraszaj bo nic się nie stało. To normalnie, że cierpisz z tego powodu. - starłem łzy z jej policzków i mocno przytuliłem
- Może oglądniemy jakiś film? - dziewczyna zaproponowała
- Dobrze. To wybierz coś a ja tu poczekam. 



Mamy już 6 rozdział. Bardzo się cieszę, że to opowiadanie się Wam podoba. Gdybyście mieli jakieś uwagi bądź pytania to piszcie w komentarzach bądź na asku. I mam ogromną nadzieję, że ten rozdział również się Wam podoba ponieważ jest w nim część mojej historii, tego co obecnie przechodzę. 

Pozdrawiam =D

I BARDZO PROSZĘ O WZIĘCIE UDZIAŁU Z ANKIECIE. OD TEGO ZALEŻY JAK CAŁE HISTORIA SIĘ DALEJ POTOCZY =D

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 5

Ta "krzywa" i kolorowa czcionka to fragment z pamiętnika. Tak postanowiłam odznaczyć ten fragment ponieważ pamiętnik dziewczyny będzie stanowił dużą rolę w opowiadaniu. 

Jasiek jest tak wspaniałym chłopakiem. Te jego hipnotyzujące oczy, włosy lekko na czoło opadające, pieprzyki koło nosa. Wszystko tworzy wspaniałą całość. Lecz gdy zapytał czemu jestem smutna miałam ochotę wyjść i wybuchnąć płaczem. Nikt, kto nie miał przypadku raka w najbliższej rodzinie nie wie jak cierpię. Każdy dzień to zastanawianie się ile razy jeszcze go zobaczę zanim odejdzie, czy bardzo będzie cierpiał, czy ja tą śmierć wytrzymam psychicznie. Nikt nie wie, że codziennie płaczę przed snem ponieważ nie radzę sobie z emocjami. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że za każdym razem przed snem zastanawiam się czy rano nie dowiem się, że dziadek jest w szpitalu i umiera. I nikomu takiego bólu i cierpienia nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi, ponieważ to zabija od środka. 
Zamknęłam pamiętnik i zabrałam się za przebieranie w wygodne ubrania do chodzenia po domu. Po chwili zeszłam na dól gdzie czekał na mnie tata. 
- I jak było córuś? 
- Dobrze, spędziłam miło czas i oderwałam się na chwilę od myślenia o dziadku. Jasiek to fajny chłopak.
- Wiem i mam nadzieję, że będzie on kimś ważnym w Twoim życiu
- Tato...
- Paula, ja po prostu chcę Twojego dobra. 
- Wiem, ale nie możesz mi szukać chłopaków. 
- Jakbyś coś poczuła do tego Janka to wiedz, że masz moje błogosławieństwo.
- Haha, dzięki tato. Zapamiętam to sobie. 

Perspektywa Jaśka

Ten wieczór w Pauliną był wspaniały. Świetnie wyglądała, cały czas mogłem się patrzeć na jej śliczne oczy, które niestety kryły w sobie smutek. I ten moment gdy zapytałem się o powód smutku a ona robiła wszystko żeby się nie rozpłakać. Poczułem się jak skończony idiota. A w tym parku. Jak siedziała i miała drgawki z zimna ale nie chciała się do tego przyznać. Było to zabawne ale zarazem słodkie. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz gdy wspominałem te zdarzenia. I jeszcze to jak dbała o mnie żebym się nie rozchorował. Mam wrażenie, że znam ją od dawna a poznałem ją wczoraj. 
- Oj Janek, co się z Tobą dzieje? - powiedziałem sam do siebie
Poszedłem więc do łazienki by przemyć twarz a gdy stanąłem przed lustrem przypomniało mi się jak Paula pocałowała mnie w policzek. 
Co ta dziewczyna wyprawia ze mną, nie mogę przestać o niej myśleć. Chciałbym spędzać każdą wolną chwilę przy niej żeby widzieć jak się cieszy i cieszyć się razem z nią oraz wspierać jak będzie smutna. 
- Tylko się nie zakochuj. - i znowu gadałem sam do siebie
"Jeszcze raz dziękuję Ci za mile spędzony wieczór. Przepraszam jeżeli zrobiłem bądź powiedziałem coś co sprawiło Ci przykrość." napisałem do dziewczyny
Po chwili Paulina odpisała
"Nie masz za co przepraszać. Mój smutek jest spowodowany ciężkim stanem bliskiej mi osoby. Ty nie zrobiłeś nic złego. I nie przejmuj się tym tak."
I jak ja mam się tym nie przejmować jak dziewczyna, która mi się podoba cierpi? Nie mogę tak tego zostawić. 
"Pamiętaj, że jakbyś chciała pogadać to zawsze możesz do mnie napisać czy zadzwonić."
"Dobrze, dziękuję :)"
Teraz już troszkę się uspokoiłem ponieważ Paula wiedziała, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji. A to jedyne co mogę teraz dla niej zrobić. 


Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję, że ten również się Wam spodoba. 

Pozdrawiam =D

środa, 11 marca 2015

Rozdział 4

Ruszyliśmy w kierunku stolika. Jasiek odsunął mi krzesło po czym sam usiadł na miejscu. Po chwili niezręcznej ciszy koło nas pojawił się kelner z menu. Jaś wybrał napój oraz ciasto i gdy tylko zostaliśmy sami zaczął rozmowę. 
- Ślicznie wyglądasz.
- Powtarzasz się ale dziękuję. - puściłam oczko do chłopaka
- Paulina, mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście, pytaj. 
- Jak oddawałem Ci telefon, widziałem, że byłaś smutna i miałaś łzy w oczach. Co było tego powodem?
- Nie obraź się ale to ciężki temat dla mnie i nie chcę teraz o tym rozmawiać. - odpowiedziałam a w mojej głowie od razu pojawiły się myśli o dziadku a do moich oczu napłynęły łzy. 
- Rozumiem, nie będę naciskać. I przepraszam, że sprawiłem Ci przykrość. - chłopak wyraźnie posmutniał
- To nie przez Ciebie, nie przejmuj się. - uśmiechnęłam się
Naszą wymianę zdań przerwało pojawienie się kelnera z daniem. Była to kawa latte oraz szarlotka na ciepło posypana czekoladą z lodami oraz bitą śmietaną
- Smacznego życzę. - usłyszeliśmy
- Dziękujemy bardzo. - powiedział Janek
I zabraliśmy się za jedzenie. Po pierwszym kęsie byłam już zachwycona tym co znajduje się na talerzyku przede mną. 
- To jest przepyszne. 
- Właśnie widzę, że Ci smakuje. Aż się ubrudziłaś. - zaczął się śmiać - Przybliż się tu do mnie. 
Ja się lekko nachyliłam a palec chłopaka ściągnął trochę bitej śmietany znad moich ust.
- Nie można tak śmietany marnować. - uśmiechnął się i oblizał palec a ja wybuchłam śmiechem
Janek patrzył na mnie dziwnie a ja nie mogłam przestać się śmiać. 
- Różne reakcja na mnie widziałem ale żeby głupawki dostać. To się jeszcze nie zdarzyło. - i również zaczął się śmiać. 
Czas spędzony w kawiarni zleciał nam głównie na śmianiu się. Tak bardzo mi tego brakowało. Gdy skończyliśmy jeść chłopak zaproponował spacer. Zgodziłam się ponieważ bardzo miło spędzało mi się z nim czas. 
- To może teraz ja zaprowadzę Cię w moje ulubione miejsce. Co Ty na to? - powiedziałam
- Ok, prowadź. 
I tak szliśmy w kierunku parku w którym Jasiek znalazł mój telefon. Usiedliśmy na mojej ulubionej ławce. 
- Ja skądś znam to miejsce. - usłyszałam
- To tu zgubiłam telefon. 
- O, no widzisz. Wiedziałem, że już tu byłem. 
- Gdyby nie Ty pewnie nie odzyskałabym telefonu. Dziękuję Ci jeszcze raz. 
- Przestań już dziękować bo nie masz za co.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zrobiło się zimno i ciemno. 
- Świetnie mi się spędza z Tobą czas ale czy moglibyśmy już iść? - zapytałam 
- Nie umiesz mówić wprost? - chłopak odpowiedział pytaniem
- Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Nie. Ale widzę, że trzęsiesz się z zimna. Masz. - i chłopak zaczął ściągać swoją kurtkę. 
- Nie, ubierz ją z powrotem. Nie wybaczyłam sobie jakbyś się rozchorował. 
- To chodź tu do mnie. - chłopak uśmiechnął się
Po chwili siedziałam wtulona w Janka.. 

Dwadzieścia minut później


- Paulina, musimy wracać bo Twój ojciec urwie mi głowę za to, że nie dbam o Ciebie tak jak obiecałem i zamarzasz tutaj. 

- Oj tam, nie pozwolę na to. Ale masz rację, chodźmy. 
Szybkim krokiem ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Tak dobrze się nam rozmawiało, że po chwili byliśmy już na miejscu. 
- To pa. - powiedział chłopak
- Dziękuję za miło spędzone popołudnie oraz wieczór. Pa. 
Chłopak podszedł i przytulił mnie na dowiedzenia a ja dałam mu buziaka w policzek. Sama zdziwiłam się moim zachowaniem ale na twarzy chłopaka pojawił się taki uśmiech, iż natychmiast wybiłam sobie z głowy myśl, że się wygłupiłam. 
- Do zobaczenia niedługo. - Jasiek jeszcze powiedział jak odchodził.
Odwróciłam się więc w stronę drzwi, otworzyłam je, udałam się do mojego pokoju i wyciągnęłam pamiętnik. 



Mamy już kolejny rozdział. Mam wielką nadzieję, że przypadnie Wam do gustu tak jak poprzednie. Jakbyście mieli jakieś pytania bądź zastrzeżenia to śmiało piszcie w komentarzach. 
I rozdziały będą się pojawiać co dwa lub trzy dni. 

Pozdrawiam =D

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 3

Perspektywa Janka

Tak jak ustaliliśmy pojawiłem się u Pauliny o godzinie 16. Po wzięciu głębokiego oddechu a by się uspokoić zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła je dziewczyna ślicznie ubrana, aż mi mowę odjęło.

- Co tak mi się przypatrujesz? Coś jest nie tak? - zapytała a do mnie dotarło, że stoję z otwartą buzią.
- Nie, wyglądasz ślicznie. - uśmiechnąłem się - I tak w ogóle to cześć.
- Hej, wejdź na chwilę.
Przekroczyłem więc próg i kierując się za Paulą próbowałem ogarnąć swoje myśli, które krążyły wokół niej. Wyrwały mnie z tego słowa abym sobie usiadł.
- Zaczekaj tu na mnie, za kilka minut wrócę. - usłyszałem i zobaczyłem jak dziewczyna znika na schodach. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna, zapewne jej ojciec. Wstałem więc ponieważ wypada się z nim przywitać.
- Dzień dobry. Jestem Jan. - powiedziałem
- Witaj. Ty jesteś tym chłopakiem, który znalazł telefon mojej córki?
- Tak, zgadza się.
- A gdzie się wybieracie? - zaczęło się przesłuchanie
- Do kawiarni i pewnie na spacer.
- Dobrze. Tylko uważaj na mój skarb.
- Obiecuję dbać o nią najlepiej jak potrafię.
Rozmowę tą przerwało pojawienie się Pauliny.
- O czym tak gadacie? - zapytała
- A nic ciekawego. Idziemy?
- Tak. - uśmiechnęła się do mnie - Pa tato. - zwróciła się do mężczyzny i udała się w kierunku wyjścia.
Zaczęła zakładać płaszcz więc szybko podszedłem do niej i pomogłem jak to gentleman. Pożegnałem się z jej ojcem, otworzyłem drzwi i przepuściłem w nich dziewczynę.
- Jedziemy autem czy idziemy na miejsce? - zapytałem
- Jak dla mnie spacer jest fajniejszy.
- Dobrze, jak chcesz.
W milczeniu ruszyliśmy w kierunku kawiarni. Zauważyłem też, że dziewczyna co chwila się mi przygląda.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy czy co? - zrobiłem głupią minę
- Nie, nie masz. Po prostu świetnie wyglądasz.
- Dziękuję. Ty również. - powiedziałem i dałem dziewczynie buziaka w policzek a ta się zarumieniła.

Perspektywa Pauliny


Cały czas nie dociera do mnie to, jak można tak świetnie wyglądać. Mam na myśli oczywiście Jaśka a nie siebie. Nie mogę się na niego napatrzyć. Niby taki prostu strój a wygląda wspaniale. I jeszcze jak pachnie. A ten całus w policzek. Jestem pod wielkim wrażeniem i staram się nie zarumienić za bardzo aby nie wyglądać jak burak. Z moich przemyśleń wyrqał mnie głos Janka

- Jesteśmy na miejscu.
- To świetnie. - powiedziałam
Otworzył drzwi przed mną, przepuścił mnie w nich zapewne gapiąc się na mój tyłek jak to każdy facet.



Tak więc mamy kolejny rozdział. Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, wywołały u mnie szczery uśmiech. Mam nadzieję, że ten też się spodoba. 

Pozdrawiam =D

I macie tutaj link do mojego aska

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 2

Następnego dnia godzina 9:00

Co za głupek włączył ten budzik. - krzyknęłam

A potem przypomniałam sobie, że sama go nastawiłam ponieważ muszę, a raczej chcę iść do dziadka do szpitala. Wstałam więc z łóżka, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu. W drodze do szpitala oczywiście nie mogło zabraknąć słuchania muzyki. Wzięłam telefon do ręki i przypomniałam sobie, że miałam się dziś spotkać z Jaśkiem. Wysłałam więc do niego sms-a
"Hej, tu Paulina, ta od telefonu :) Czy pasuje Ci spotkanie o 16:00?"
Po chwili podłączyłam słuchawki i skupiłam się na drodze do szpitala bo z moim szczęściem łatwo wpaść pod auto. Po 30 minutach byłam na miejscu. Przyklejając uśmiech do twarzy weszłam na teren szpitala. Gdy byłam w drodze do sali, w której leży dziadek poczułam wibracje w kieszeni co równało się z tym, że przyszedł do mnie sms. Był on od Janka o treści
"Jak najbardziej mi pasuje. Co powiesz na pójście do tej knajpki niedaleko Twojego domu? Jest bardzo fajna :)"
Odpisałam więc szybko
"Dobrze, odpowiada mi to. Tak więc do zobaczenia :)"
Nie minęły dwie minuty jak dostałam odpowiedź
"Będę czekał pod Twoim domem. Tylko ubierz się ładnie :D"
Z uśmiechem na ustach poszłam do dziadka. Widok, który tam zastałam zszokował mnie. Leżał tam podłączony do różnych aparatur cały blady. Niepewnie weszłam do sali i przywitałam się
- Cześć dziadku.
- Cześć Paulina. Jak się czujesz?
- Dobrze. A jak Ty się czujesz? Co u Ciebie?
- Jak widzisz nie za ciekawie. Mam nadzieję, że pozbędę się tych wszystkich maszyn niedługo bo mnie denerwują. 
- Widzę, że poczucie humoru Cię nie opuściło. 
- Nie jest jeszcze aż tak źle ze mną. 
- To dobrze. Bardzo Cię kocham. 
- Też Cię kocham wnusiu. 
W tym momencie do pokoju wszedł lekarz
- Przepraszam bardzo ale musi Pani wyjść ponieważ zabieramy pacjenta na badania. 
- Dobrze. - powiedziałam do lekarza - Pa dziadku, odwiedzę Cię jeszcze, obiecuję. 
Pożegnałam się z dziadkiem i wyszłam z sali z łzami w oczach. On umiera na moich oczach a udaje, że nic się nie dzieje. Ale jak tak nie potrafię. Uroniłam kilka łez, założyłam słuchawki i wyszłam ze szpitala. Gdy tylko dotarłam do domu powiedziałam mamie, że chcę mieć spokój, żeby nie przychodziła do mnie, pobiegłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam się. Po godzinie gdy całkowicie się uspokoiłam postanowiłam sprawdzić ile czasu zostało mi do spotkania z Jaśkiem. Zostało mi tylko dwie godziny tak więc postanowiłam zacząć się szykować. Podeszłam do szafy aby wybrać jakąś sukienkę. Postawiłam na prostą czerwoną sukienkę do kolan, czarne rajstopy i baleriny. Do tego dobrałam srebrne kolczyki. Położyłam rzeczy na łóżku i udałam się do łazienki aby wziąć odprężającą kąpiel. Gdy już się umyłam i ubrałam podeszłam do toaletki aby zrobić lekki, podkreślający moją urodę makijaż. Po skończeniu tej czynności zostało mi 10 minut do wyjścia. Użyłam więc moich ulubionych perfum i zeszłam na dól aby powiedzieć rodzicom, że wychodzę na spotkanie z Jasiem i nie wiem kiedy wrócę. Tata tylko powiedział
- Uważaj na siebie i jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. 
- Dobrze tato, obiecuję być grzeczną dziewczynką. 
Po chwili rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Otworzyłam je więc. Moim oczom ukazał się Jaś ubrany w czarne spodnie, koszulę i marynarkę. 



Tak więc mamy drugi rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał. W kolejnym powinno pojawić się coś z perspektywy Jaśka. 

Pozdrawiam =D

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 1

27.02.2015

Drogi pamiętniczku. Dziś wydarzyło się coś co zmieni całe moje życie i zostawi ślad w mojej psychice. Dowiedziałam się, że mój jedyny ukochany dziadek ma raka trzustki. Nie jest to pierwszy przypadek raka w jego rodzinie. Dwa lata temu pochował swojego brata, który również z tą chorobą się zmagał. Tak bardzo nie chcę go stracić ponieważ tak dużo dla mnie znaczy. On nie może odejść, nie teraz. Mamy przecież razem zatańczyć na moim weselu. 


Tego samego dnia wieczorem


Aby nie siedzieć cały wieczór w domu i płakać w poduszkę postanowiłam iść na spacer po moim ukochanym Wrocławiu. Tu mieszkam od urodzenia, czyli całe 18 lat, znam każdą uliczkę. Ubrałam się więc i wyszłam z domu mówiąc rodzicom, że idę na spacer i żeby nie martwili się o mnie. Po chwili dotarło do mnie orzeźwiające, zimne powietrze. Pomogło mi ono w opanowaniu łez i doprowadzeniu się do porządku. Po sprawdzeniu czy wzięłam ze sobą słuchawki, bo co to za spacer bez słuchania muzyki, udałam się w kierunku mojego ulubionego miejsca. Był to park w samym centrum miasta lecz mało ludzi w nim bywało. Po 25 minutach byłam już na miejscu. Usiadłam na mojej ulubionej ławce i wsłuchałam się w muzykę. Tak bardzo oddałam się tej czynności, że nie zauważyłam kiedy się rozpadało. Cała mokra wstałam z ławki i zaczęłam biec w kierunku domu. Gdy byłam już blisko usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Zatrzymałam się więc i rozglądnęłam wokół siebie. Zauważyłam tylko wysokiego chłopaka w ciemnych spodniach i bluzie z kapturem. Doszłam więc do wniosku, iż moja wyobraźnia płata mi figle i zapominając o tym co wydarzyło się przed chwilą wróciłam do domu. Od razu zaczęłam ściągać z siebie mokre ubrania żeby się nie rozchorować. W tym momencie zauważyłam, że nie mam przy sobie telefonu. Przeraziłam się ponieważ były w nim ważne dla mnie zdjęcia i wiadomości. Chciałam wyjść go szukać lecz rodzice zabronili mi wychodzenia o jedenastej w nocy z domu. Z myślą, że ktoś może go znalazł i mi go zwróci jutro zasnęłam. Lecz nie było mi dane długo pospać ponieważ po pół godziny obudził mnie ojciec mówiąc, że jakiś chłopak znalazł mój telefon. Zbiegłam więc na dół. W drzwiach ujrzałam tego samego chłopaka, którego widziałam jak wracałam do domu. Podeszłam więc do drzwi i grzecznie się przywitałam. 

- Cześć. - powiedziałam
- Cześć, czy to Twoje? - chłopak wyciągnął z kieszeni telefon
- Tak. Gdzie go znalazłeś? 
- W parku, niedaleko ławki na której siedziałaś. 
- Skąd wiesz gdzie siedziałam. - wystraszyłam się - Śledzisz mnie?
- Nie, wracałem tamtędy do hotelu. Zauważyłem, że coś zgubiłaś i postanowiłem Ci to oddać. 
- Dziękuję bardzo, to miłe z Twojej strony. - uśmiechnęłam się
- Proszę bardzo. - również się uśmiechnął i podał mi telefon
- Może wejdziesz na herbatę? - zaproponowałam
- Nie, dziękuję. Ale pozwoliłem sobie zapisać w Twoim telefonie mój numer. Więc będziesz miała możliwość zaproszenia mnie jutro na kawę i ciastko. 
- Dobrze. A jak masz na imię?
- Janek. A Ty?
- Paulina. 
- Tak więc Paulino, liczę na to, że odezwiesz się do mnie i spędzimy jutro miłe popołudnie.
- Obiecuję, że się odezwę. W końcu muszę Ci się jakoś zrewanżować. I jeszcze raz bardzo dziękuję. 
- Nie ma za co. Do jutra.
- Pa.
Szczęśliwa, że odzyskałam telefon i poznałam Janka, który wydaje się być fajnym chłopakiem, poszłam wreszcie spać. 




Oto mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodobał. Jak macie jakieś uwagi bądź pytania to śmiało piszcie w komentarzach.